Przejdź do treści

Alkohol na stacji benzynowej, czyli przemilczana patologia

Przywykliśmy do sytuacji, w której najłatwiej dostępnym towarem jest alkohol. W niedzielę bez trudu dostaniemy butelkę wódki, bo sklepy omijają przepisy o ograniczeniu handlu. Tymczasem działająca tego dnia apteka na całe miasto jest jedna, do tego z ogromną kolejką. Ministerstwo zdrowia planuje drobną zmianę – ograniczenie sprzedaży wyrobów alkoholowych na stacjach benzynowych od 22:00 do 6:00. O tym, dlaczego sprzeciwiają się jej niektórzy prawicowi politycy, i dlaczego alkohol na stacjach powinien przeszkadzać nam wszystkim, przeczytacie poniżej.

Wszystko jest dla ludzi?

W samolocie, pociągu, kawiarni i pod budką monopolowego. Napić można się wszędzie i o każdej porze dnia. Palety z piwem stoją na wejściu do dyskontu, w środku i przy kasach. Suplementy na kaca dumnie stoją koło leków przeciwbólowych w niewielkich supermarketowych apteczkach. Niektórzy celebryci zamawiają nawet specjalne kroplówki, które mają pomóc w dojściu do siebie po suto zakrapianej imprezie. Medycy, oferując „magiczny środek”, zamiast pomóc walczyć z nałogiem, zbijają kapitał na zachęcaniu do spożywania ogromnej ilości alkoholu. Koszt zabiegu? Powyżej 400 złotych.

Jakiekolwiek próby ograniczania sprzedaży alkoholu (mające prowadzić do zmniejszenia spożycia) od razu spotykają się z krzykiem prawicowych polityków, którzy nawołują do edukacji i prewencji. Oczywiście, zakaz bez uświadomienia spotka się ze sprzeciwem i buntem. Ale wiedza to za mało: skoro bowiem trąbimy o szkodliwości alkoholu, nie tylko w kontekście zdrowia jednostki, ale też rodziny, to dlaczego tak łatwo go dostać?

Nikt nie ma w planach wprowadzenia amerykańskiej prohibicji z lat 20. Alkohol towarzyszy ludziom od zarania dziejów i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to diametralnie zmienić. Przyjmijmy, że dawka czyni truciznę, choć wiadomo, że nie istnieje prozdrowotna czy bezpieczna doza alkoholu. Ale czy paradoksem nie jest kuszenie kierowcy piwem, kiedy właśnie płaci za paliwo, podczas gdy zachęcamy do bezpiecznej i trzeźwej jazdy?

Czy alkohol to wolność?

Projekt ministerstwa zdrowia zakazywałby sprzedaży alkoholu na stacjach benzynowych w nocy. Na takie rozwiązanie zdecydowało się już wiele krajów Unii Europejskiej. W Polsce projekt wzbudza wiele kontrowersji, głównie wśród polityków prawicowych.

Posłowi Prawa i Sprawiedliwości raczej nie chodzi o dobrostan stacji benzynowych, które stracą – dość spore niestety – źródło dochodu. Odwołanie się do argumentu wolnościowego wzbudza mechanizm obronny. Wszelkie zakazy skutkują oporem. Ale tym razem celem jest jedynie zmiana, a nie zakaz, nie mówiąc już o tym, że alkohol na stacjach to widok kuriozalny i patologiczny. Nawet jeśli nie będzie go konsumował kierowca, to również pasażerowie mogą się powstrzymać w trakcie podróży. Pijany kolega na tylnym siedzeniu też może doprowadzić do niebezpiecznej sytuacji. A wolność na drodze to wolność od alkoholu, a nie prawo do zakupu piwa czy wódki za każdym rogiem.

fot. Unsplash
fot. Unsplash

Sprzeciw wobec jakichkolwiek zakazów wyraził Paweł Śliz z Polski 2050. Rafał Bochenek, rzecznik PiS, przestrzegał przed zbytnimi ograniczeniami wobec osób pełnoletnich. Politycy Konfederacji w ograniczeniu widzą zagrożenie wolności. Wszyscy zaś przypominają: edukacja, edukacja i jeszcze raz edukacja. Owszem, ministerstwo zdrowia prowadzi kampanię informacyjną dotyczącą m.in. szkodliwości alkoholu. Tylko czy sprawę tę ktokolwiek traktuje priorytetowo?

Kilka lat temu Komisja Europejska wprowadziła obowiązek umieszczania drastycznych zdjęć na opakowaniach papierosów. Choć palacze z czasem do nich przywykli, a w trakcie rozwinął się też rynek papierosów elektronicznych, jest to próba działania bez bezpośredniego zakazu. Można to wręcz nazwać postulowaną przez wszystkie środowiska edukacją. Z żadnej strony nie słychać jednak propozycji, aby tego typu fotografie pojawiły się na puszkach z piwem. Mamy za to kolorowe szampany z brokatem, piwo reklamowane jako izotonik i rozpijanie społeczeństwa pod szyldem sportowej zabawy. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości? Mało kto słyszał, jeszcze mniej osób przestrzega.

Wpływy mniejsze niż koszty

CBOS zapytał Polaków, co sądzą o planach ministerstwa. Jak można było się spodziewać, niechętne wprowadzeniu zakazu są osoby, które często kupują alkohol na stacjach benzynowych. Przeciwko ograniczeniom opowiadało się 42% ankietowanych, natomiast aż 52% popiera częściowe restrykcje lub całkowity zakaz. Jak przekłada się to na elektoraty poszczególnych partii?

62% wyborców Lewicy popiera ograniczenia, w tym 48% całkowity zakaz. Jeszcze większe poparcie pomysł ministerstwa zarządzanego przez Izabelę Leszczynę ma wśród elektoratu Koalicji Obywatelskiej (67%, 46% za zakazem sprzedaży przez całą dobę). Ponad połowa wyborców Trzeciej Drogi i Prawa i Sprawiedliwości popiera zakaz, ale duża część tych elektoratów jest przeciwna zmianom. Bez niespodzianki, głosujący na Konfederację w 57% procentach negatywnie oceniają pomysł wprowadzenia zmian.

Kto kupuje alkohol na stacjach? Jak wynika z badania CBOS, są to głównie wyborcy w wieku 25-34 lata. To właśnie w tej grupie sprzeciw wobec ograniczeń sięga nawet 60%. Przypomnijmy, że to właśnie młodzi najchętniej głosują na Konfederację.

Społeczne przyzwolenie na spożywanie alkoholu jest ogromne. Szkody, jakie wyrządza alkohol, są jednak większe. Pokolenie DDA, FASD, walka z uzależnieniem, bezdomnością, rozpad więzi rodzinnych – to wszystko kosztuje. Samo leczenie chorób wywołanych nadmiernym spożyciem alkoholu przewyższa wpływy z akcyzy. Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, w 2020 roku koszty społeczno-ekonomiczne wyniosły 93,3 mld złotych. Wpływy z akcyzy to ułamek tej kwoty – 13,4 mld. Biorąc pod uwagę inflację i rosnące od lat spożycie alkoholu per capita, wartość z pewnością wzrosła. A przecież to tylko wierzchołek góry lodowej. Wielu cierpień związanych z alkoholem nie da się przełożyć na pieniądze.

Może więc i na ograniczeniu sprzedaży na stacjach benzynowych stracą ich właściciele, za to istnieje cień szansy, że zyskają podatnicy. Czy zmieni to społeczne podejście do alkoholu? Prawdopodobnie nie, ale każdy, nawet najmniejszy krok w stronę trzeźwości, jest krokiem dobrym.

fot. nagłówka: Unsplash

O autorze

„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *