Prawo jazdy stało się swego rodzaju wyznacznikiem dorosłości. Przyjęło się, że przekroczenie magicznego osiemnastego roku życia wiąże się w ten czy inny sposób z motoryzacją. Może to być wyrobienie Profilu Kandydata na Kierowcę (PKK), zaczęcie samego kursu, odebranie dokumentu pozwalającego na poruszanie się po drogach lub dostanie (najczęściej od rodziców) swojego pierwszego samochodu. Wykształtowana w pewnym stopniu przez popkulturę moda na wjeżdżanie w dorosłość za własnym kółkiem potrafi być nieco zwodnicza. Nie każdy przecież potrzebuje w tym samym czasie tych samych uprawnień. Z czym jednak kojarzy się osiemnastka? Z wolnością. A z czym kojarzy się prawo jazdy? Czy przypadkiem nie z tym samym? Gdy w ten sposób spojrzymy na to zagadnienie, zrozumiemy pewną zależność utrwaloną na dobre w filmach, książkach i serialach. Wbrew pozorom nie oznacza to, że musimy się tej narracji poddawać. Warto spojrzeć na ten temat z perspektyw, które nierzadko nam umykają. Właśnie o takim innym spojrzeniach mam przyjemność rozmawiać z Agnieszką Gałuszką – autorką świeżo wydanej (10.09.2025 r.), książki pt. „Nie zabij nikogo. Z notatnika instruktora jazdy”.
Kamil Lubczyński: Zaczynając naszą rozmowę, spytam najpierw dosyć ogólnie – czy uważasz, że wszyscy powinni mieć prawo jazdy i czy wszyscy się do tego nadają? Zdolności do prowadzenia pojazdu są według ciebie czymś, z czym się rodzimy, czy raczej wszystko zależy od wyszkolenia?
Agnieszka Gałuszka: Może na samym wstępie powiem, że nie chcę, by moja opinia na ten temat wzbudziła w kimkolwiek dyskomfort czy spowodowała, że ktoś poczuje do mnie urazę. Uważam jednak, że jako jednostki ludzkie różnimy się od siebie predyspozycjami do różnych zajęć na poziomie osobowości czy chociażby temperamentu. Oznacza to, że część z nas lepiej będzie odnajdywała się w czynnościach związanych z koordynacją kilku części ciała, wzroku i czynności poznawczych, niż pozostała część. Podobnie dzieje się z naszymi preferencjami w innych dziedzinach życia: przecież nie każdy z nas nadawałby się do pracy jako księgowy, żołnierz czy neurochirurg. W związku z tym zdarza się, że ktoś bardzo dobrze znający przepisy ruchu drogowego i świadomy tego, co dzieje się przed nim na drodze, nie posiada dobrej koordynacji ruchowej, jak i na odwrót: za kimś, kto bezbłędnie może prowadzić szybko pojazd, nie zawsze jest w stanie nadążyć myślenie poznawcze. Wydaje mi się, że jest to tematyka na tyle szeroka, że nie jesteśmy w stanie stwierdzić zero-jedynkowo, że pewna część z nas zupełnie nie nadaje się do prowadzenia pojazdów. Przecież większość z nas nie posiada refleksu kierowcy Formuły 1, a jednak udaje się nam uniknąć wielu niebezpiecznych sytuacji. Uważam jednak, że warto byłoby przyjrzeć się kierowcom i kandydatom na nich pod względem kilku wskaźników związanych z predyspozycjami osobowościowymi, na przykład tendencją do zachowań antyspołecznych czy ilością popełnianych wykroczeń.
K.L.: Muszę przyznać, że Twoja najnowsza książka jest mi bliska. Po pierwsze dlatego, że jedno z miast, w którym rozgrywa się jej akcja, nosi nazwę Lubczyce, co przypomina moje nazwisko. Po drugie dlatego, że sam nie tak dawno byłem kursantem. Jak wiadomo, jesteś nie tylko pisarką, ale też instruktorką jazdy. Czy to był główny powód powstania tej książki? Gromadzące się dzień w dzień doświadczenia czy chęć zabłyśnięcia nieoczywistym tematem w świecie reportaży – co wzięło górę?

A.G.: Zaczęłam pracę w zawodzie z ogromnymi ambicjami i nadziejami. Teraz widzę, że bardzo łatwo można było przewidzieć to, co nastąpi niedługo później. Nie bez powodu mówi się, że ktoś, kto pali się najjaśniej, spala się najszybciej. Gdy oczekiwania zderzyły się z szarą rzeczywistością wykonywania tej pracy, dopadło mnie wypalenie zawodowe. Od zawsze dużo pisałam, więc łatwo mi było przelać moje myśli na papier. Do tej pory nie ukończyłam żadnego dłuższego tekstu, jednak uznałam, że mam wystarczająco dużo materiału na cały reportaż. Porównanie moich doświadczeń z opowieściami koleżanek i kolegów po fachu uświadomiło mi skalę problemu. Pisanie tego tekstu było dla mnie bardzo terapeutyczne, bo pozwoliło uporządkować to, co działo się we mnie w tym bardzo mrocznym okresie mojego życia.
Z ust innych instruktorów wielokrotnie słyszałam, że to, co przeżyli, „nadaje się na książkę”. Postanowiłam więc to opisać.
K.L.: W książce pojawia się sporo statystyk, które mogą zaskoczyć niejednego kierowcę. Wspominasz o tym, że wiele wypadków jest spowodowanych przez świeżo upieczonych kierowców, którzy przeceniają swoje umiejętności. Co jednak z emerytami głoszącymi prawdy w stylu „zawsze tak jeździłem i było dobrze”? Tej grupie poświęcasz mniej uwagi, a warto wspomnieć, że „Pogarszający się z wiekiem wzrok i słuch – a pogorszenie dotyczy nie tylko elementarnych procesów sensorycznych, lecz także bardziej złożonych czynności percepcyjnych w tych modalnościach (Strouse, Ashmead, Ohde, Grantham, 1998; Zanto, Toy, Gazzaley, 2010) – sprawia, że rośnie faktyczne obciążenie percepcyjne w różnych zadaniach” (Starzenie się w błądzeniu myślami – Marek Kowalczyk). Czy według Ciebie dobrym pomysłem byłyby obowiązkowe badania (bardziej wnikliwe niż te przeprowadzane aktualnie) dla kierowców po osiągnięciu pewnego wieku?
A.G.: Nie jestem lekarzem, więc trudno mi powiedzieć, czy wykonywane badania są wystarczająco wnikliwe. Wiem, że obecnie wydawane uprawnienia mają swój termin ważności, po upływie którego niezbędne jest sprawdzenie stanu zdrowia. Osobiście zawsze byłam badana rzetelnie i moje doświadczenia są bardzo pozytywne, choć słyszałam bardzo różne historie na temat badań wykonywanych przez lekarzy, od których włos jeży się na głowie. Statystyki mówią jednak jasno, że najstarsza z grup wiekowych posiadających uprawnienia do prowadzenia pojazdów nie jest tak niebezpieczna i śmiercionośna, jak ta najmłodsza. Jeśli widzimy jednak, że nasz bliski jest osobą, której stan zdrowia ewidentnie wskazuje już, że pewna era powinna dobiec końca, okażmy dużo zrozumienia i empatii, a następnie zasugerujmy wizytę u dobrego lekarza. Pamiętajmy, że seniorom potrzebne jest poczucie niezależności i samodzielności, a prawo jazdy często jest tego częścią. Najodpowiedniej będzie zasugerować alternatywę niż zabierać coś, co należało do nich całe życie.
K.L.: Perspektywa instruktora rzadko pojawia się w powszechnym dyskursie, a jest to przecież bardzo odpowiedzialny zawód. Przywołany w tekście problem chorób psychicznych wśród wykonawców tej profesji nieco mnie zaskoczył. Jest to w pewnym sensie sytuacja bez wyjścia. Logiczne jest to, że instruktor musi być zdrowy na umyśle. Dochodzi jednak do kuriozalnej sytuacji, w której podejrzewający u siebie jakąś chorobę psychiczną instruktorzy nie idą do specjalistów w strachu przed utratą pracy. Masz jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?
A.G.: Przede wszystkim profilaktyka. Jest to zawód, w którego przedstawiciele są skazani sami na siebie, bo nie ma znikąd wsparcia dotyczącego zdrowia psychicznego. Wydaje mi się, że dobrym pomysłem jest zawsze odpowiedzialna psychoedukacja na temat higieny psychicznej, aktywności fizycznej czy żywienia. To zawód wyjątkowo obciążony pod każdym z tych względów, w związku z tym niezbędna byłaby odpowiednio sprofilowana kampania. Co do samych zaburzeń, jest to tematyka wyjątkowo trudna i delikatna. Jestem jednak pewna, że każda osoba będąca w kryzysie zdrowia (czy psychicznego, czy fizycznego) musi otrzymać niezbędną pomoc i leczenie, niezależnie od wykonywanego zawodu. Pamiętajmy, że zachorować może każdy, bo choroba nie wybiera.
K.L.: Poruszasz także kwestię zarobków. Główna bohaterka książki, Emilia, zarabia 15 zł na godzinę. W tym miejscu muszę się z czymś nie zgodzić. Napisałaś, że koszt korepetycji waha się od 100 do 300 zł, a cena godziny jazdy samochodem, jeśli np. chcemy dokupić taką przed egzaminem, wynosi od 80 do 100 zł. Przyznam, że chcąc dokupić jazdy dodatkowe w Ciechanowie (który nie jest dużym miastem) około dwóch lat temu nie znalazłem nikogo ze stawką 80 zł za godzinę. Za to korepetycje można spokojnie znaleźć za 50-60. Czy naprawdę jest aż tak źle z zarobkami instruktorów?

A.G.: Książkę pisałam już kilka lat temu, w związku z czym pewne stawki uległy zmianie wskutek inflacji i innych czynników. Określając „widełki”, sugerowałam się znajdowanymi przeze mnie wówczas ofertami. Co do zarobków instruktorów, to sytuacja uległa niewielkiej poprawie na przestrzeni czasu, jednak nadal mówimy o pieniądzach, które nie są satysfakcjonujące za tak odpowiedzialną pracę. Z pewnością na wyższe wynagrodzenie może liczyć instruktor z większego miasta, jednak pamiętajmy, że wówczas rosną również koszty życia.
K.L.: Zmieniając tor dyskusji na nieco bardziej pozytywny, jak czytamy w książce, bycie instruktorem ma też pewne plusy. Bardzo podobały mi się przywoływane przez Ciebie śmieszne historie z jazd, np. ta, w której ktoś nie włączył kierunkowskazu, bo myślał, że skręca w „nieoficjalną drogę”. Czy te sytuacje wynikają ze stresu, czy może braku odpowiedniego przygotowania?
A.G.: Często jest to składową jednego i drugiego. Czasem ktoś jest dobrze przygotowany, jednak wskutek stresu popełnia różne błędy, które w innych okolicznościach nie miałyby miejsca. Trzeba jednak pamiętać, że takie sytuacje są rzadkością w naszej pracy i stanowią swojego rodzaju promyczek przebijający czarne chmury.
K.L.: Przejdźmy teraz do punktu kulminacyjnego. Nie mam tu na myśli książki, a kurs na prawko. Pewnie wyjdę na ignoranta, ale to właśnie z Twojego tekstu dowiedziałem się, że przeprowadzenie egzaminu wewnętrznego jest obowiązkowe i – co więcej – można go nie zdać! Dlaczego niektórzy instruktorzy traktują ten etap kursu po macoszemu?
A.G.: Trudno mi odpowiadać w imieniu koleżanek i kolegów, którzy tego nie robią. Sama uważam, że to rewelacyjne narzędzie, które daje nam ustawodawca. Pozwala na zweryfikowanie efektów kształcenia po odbyciu kursu podstawowego, który nie wpływa na zdawalność ośrodka szkolenia kierowców.
K.L.: Gdy przychodzi moment egzaminu państwowego, nogi uginają się przed każdym kursantem i kursantką. Dotykasz problemu specjalistycznego słownictwa, które na egzaminie jest wymagane, a w codziennym życiu praktycznie nieużywane. Gdybyś mogła, zmieniłabyś to? Czy w ogóle sama atmosfera egzaminu nie jest poważniejsza od tej panującej na maturze?
A.G.: To egzamin państwowy, w związku z czym niezbędne jest używanie pewnych standardów, które byłyby uniwersalne niezależnie od wybranego ośrodka egzaminacyjnego czy wylosowanego egzaminatora. Niestety, używane aktualnie słownictwo jest dla większości osób nieznane. Nie chodzi o to, by osoba odpowiedzialna za przeprowadzenie egzaminu wyrażała się w sposób niedbały i nieprecyzyjny, jednakże obecnie wydawane polecenia są w większości niezrozumiałe dla osób, które nie są zapoznane z oryginalnym brzmieniem przepisów, które znajdziemy w stosownych aktach prawnych. Nie jestem za jednoznacznym „upotocznieniem” słownictwa używanego na egzaminach, a raczej za uzyskaniem zdrowego kompromisu.
K.L.: Zmierzając do końca naszej dyskusji, chciałbym spytać, jakie emocje towarzyszyły Ci podczas pisania tej książki? Nie bałaś się reakcji, które może wywołać?
A.G.: Oczywiście, że się bałam. Najbardziej reakcji mojego środowiska zawodowego. Zdawałam sobie sprawę z tego, że część osób poczuje się w jakiś sposób „zaatakowana” tym, co w książce uznałam za patologię. Uznałam jednak, że lęk nie może mnie powstrzymywać i książka musi powstać. Gdy ją napisałam, poczułam ogromną ulgę.
K.L.: Na sam koniec przejdźmy do przyszłości. Na razie cieszysz się z wydanego reportażu czy raczej kłębią Ci się w głowie kolejne pomysły? A może już wzięłaś coś na tapet?
A.G.: Mam pomysły na trzy książki, każda z nich poświęcona byłaby czemuś zupełnie innemu. Obecnie zeszły jednak na dalszy plan, ponieważ na pierwszym miejscu stawiam siebie, swoją rodzinę i zdrowie. Reszta może poczekać.
Fot. nagłówka: Kamil Lubczyński
O autorze
Pochodzący z Ciechanowa student lingwistyki stosowanej na Uniwersytecie Warszawskim. Początkujący pisarz – publikuje opowiadania na łamach „Akantu”, „Strzępów" i innych czasopism literackich. Interesuje się szeroko pojętą kulturą, w szczególności literaturą i muzyką, bez których nie wyobraża sobie życia. Często zagłębia się w tematy spoza głównego nurtu.


