Przejdź do treści

Edukacja zdrowotna – to nie miało prawa się udać

Powoli spływają dane dot. tego, jaki procent uczniów będzie uczęszczać na lekcje edukacji zdrowotnej. Jednak najważniejsze widać już teraz – na zajęcia będzie chodzić mniej niż połowa. Odpowiedź na pytanie, dlaczego nowy przedmiot to fiasko jest krótka i oczywista – to nie miało się prawa udać. 

Nowe wychowanie do życia w rodzinie?

Edukacja zdrowotna zastąpiła dobrze wszystkim znane wychowanie do życia w rodzinie. Przedmiot także był nieobowiązkowy, a więc odsetek zapisanych na niego uczniów nigdy nie był wysoki. Dla przykładu, we Wrocławiu – dużym mieście o raczej progresywnych mieszkańcach – w 2022 roku w szkołach ponadpodstawowych na te zajęcia uczęszczało nieco ponad 5% uczniów. Zasadnicze powody tego zjawiska są dwa: nieobowiązkowość oraz niski poziom merytoryczny. Słynny WDŻ odbywał się albo wcześnie rano, albo na sam koniec zajęć. Nie był obowiązkowy, a więc uczniom zwyczajnie nie chciało się zostawać dłużej. Bo i po co? Zdecydowana większość wspomina te zajęcia jako nieciekawe i anachroniczne. Często prowadzili je przypadkowi nauczyciele, bez odpowiedniego wykształcenia kierunkowego. Świadczy o tym chociażby fakt, że nagminną praktyką było przeprowadzanie osobnych lekcji dla chłopców i dziewczyn. Efekty tego typu podziałów widzieliśmy chociażby podczas ostatniej dyskusji na temat różnicy między menstruacją i owulacją.

„Edukacja zdrowotna” brzmi zgrabniej, bardziej nowocześnie niż „wychowanie do życia w rodzinie”. Sama nazwa to jednak za mało. Za fasadą nie kryje się żadna realna propozycja edukacyjnej rewolucji młodego pokolenia. I choć intencje przyświecające ekspertom z MEN były raczej dobre, zabrakło im przede wszystkim odwagi w prowadzeniu kompleksowych, a nie politycznych, reform.

fot. Facebook / Ministerstwo Edukacji Narodowej

Dwa powody

Analogicznie do nieskuteczności programu WDŻ, powody niepowodzenia edukacji zdrowotnej także są dwa, i to bardzo podobne. Zajęcia ponownie są nieobowiązkowe – mimo początkowych zapowiedzi MEN, które ugięło się pod politycznym wpływem swoich koalicjantów. Ponownie także w grę wchodzi kwestia merytoryka. W tym wypadku wątpliwości budził przede wszystkim program, ale również i kwestia kadry dydaktycznej. W wielu szkołach edukacji zdrowotnej mieli przecież uczyć ci sami nauczyciele, na których narzekano podczas lekcji WDŻ. Trudno zaś o nową jakość bez czasu na przygotowanie.

Efekt był oczywisty – rodzice masowo wypisali dzieci z lekcji edukacji zdrowotnej. Nie tylko ci o konserwatywnych poglądach, którzy obawiali się propagowania treści „wrogich ideologicznie”. Uczniowie w szkołach z wielkich miast także w większości nie będą brać udział w tych zajęciach. Być może rodzice nie chcą „eksperymentować” z nowo powstałym przedmiotem, który wzbudza więcej wątpliwości niż nadziei. Być może chcą tak kluczową kwestię jak edukację zdrowotną wziąć we własne ręce. Najprawdopodobniej jednak zwyczajnie nie chcą dokładać swoim dzieciom dodatkowych godzin siedzenia w szkolnej ławce. Skoro bowiem odchodzimy od obowiązkowych zadań domowych, aby dzieci mogły więcej czasu spędzać w ruchu czy rozwijając swoje pasje, dlaczego mają spędzać więcej czasu w szkole?

Coś nowego?

Na opinie dotyczące programu edukacji zdrowotnej będziemy musieli poczekać, ale jedno pozostaje pewne: wpływ tego przedmiotu na poziom wiedzy młodego pokolenia będzie znikomy. Samo wprowadzenie jego obligatoryjności nie rozwiązałoby tego problemu. Sęk w tym, że wiele z „kontrowersyjnych” treści i tak się w szkole omawia – kluczową kwestią pozostaje sposób ich przekazania i zapamiętania. W tym zakresie brakuje jakichkolwiek sensownych pomysłów, a przede wszystkim odwagi w ich wprowadzeniu. Do czasu ich powstania żaden nowy przedmiot czy reaktywacja starego nie rozwiąże palącego problemu niskiego poziomu edukacji Polaków w zakresie zdrowia.

Fot. nagłówka: WordPress

O autorze

„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *