Problem proliferacji broni jądrowej od dekad stanowi jedno z kluczowych wyzwań dla bezpieczeństwa międzynarodowego. W centrum debat strategicznych nieprzerwanie znajduje się Iran – państwo o znaczeniu geopolitycznym, położone na skrzyżowaniu Bliskiego Wschodu, Azji Środkowej i Zatoki Perskiej. Jego potencjalne wejście w grono mocarstw nuklearnych może nie tylko zdestabilizować układ sił w regionie, ale też doprowadzić do głębokich przetasowań w stosunkach międzynarodowych.
Celem artykułu jest analiza możliwych skutków pozyskania przez Iran broni jądrowej dla regionalnej równowagi sił i relacji Iranu z trzema kluczowymi aktorami globalnymi: Stanami Zjednoczonymi, Chinami i Rosją. Całość zostanie ujęta w ramach analizy teoretycznej realizmu politycznego – klasycznego podejścia w nauce o stosunkach międzynarodowych, które zakłada, że państwa działają racjonalnie, kierując się przede wszystkim interesem własnym i dążeniem do przetrwania w anarchicznym środowisku międzynarodowym.
Realizm polityczny jest jedną z najstarszych i najtrwalej obecnych teorii w nauce o stosunkach międzynarodowych. Opiera się na kilku fundamentalnych założeniach: anarchii w systemie międzynarodowym (brak nadrzędnego organu ponadpaństwowego), centralnej roli państw jako głównych aktorów polityki międzynarodowej, dążeniu do władzy i bezpieczeństwa, a także pesymistycznym spojrzeniu na ludzką naturę, a co za tym idzie, na możliwość trwałej współpracy międzynarodowej.
Teoria realizmu politycznego mówi jasno: państwa kierują się przede wszystkim własnym interesem. Nie mają gwarancji bezpieczeństwa, dlatego muszą same o siebie zadbać – przez wzmacnianie armii, zawieranie sojuszy, budowanie potęgi. To klasyczne założenia realizmu, sformułowane przez Hansa Morgenthaua – który twierdził, że interes narodowy opiera się na dążeniu do władzy i przetrwania.
Kenneth Waltz, jeden z klasyków neorealizmu strukturalnego, twierdził wręcz, że większa liczba państw nuklearnych może stabilizować porządek światowy – jeśli siły są zrównoważone, odstraszanie działa. W jego ujęciu państwa dążą do przetrwania, nie dominacji – dlatego broń jądrowa, paradoksalnie, może zwiększać stabilność.
Iran wydaje się doskonale rozumieć tę logikę. John Mearsheimer w swojej teorii realizmu ofensywnego dodaje, że państwa będą dążyć do maksymalizacji siły, jeśli tylko pozwoli im na to struktura systemu. Jeśli Iran może zbudować broń, to – według Mearsheimera – prędzej czy później to zrobi. Tylko wtedy będzie mógł zniechęcić rywali i zyskać realną podmiotowość na arenie globalnej.
Z kolei Stephen Walt, zwolennik realizmu defensywnego, zauważa, że nie każde zwiększenie potęgi prowadzi do bezpieczeństwa. Jeśli Iran stanie się zbyt silny, wywoła reakcję otoczenia – a to może zakończyć się wojną. Dla Walta najważniejsze jest więc nie tylko, ile siły państwo ma, ale jak ją wykorzystuje i jaką politykę prowadzi.
Iran rozpoczął swój program nuklearny już w latach 50. XX wieku we współpracy z USA w ramach programu „Atom dla pokoju”. Po rewolucji islamskiej w 1979 roku program ten uległ zawieszeniu, jednak w latach 90. został reaktywowany z pomocą Rosji. W 2003 roku Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej (MAEA) ujawniła, że Iran prowadził potajemne prace o prawdopodobnym charakterze militarnym.
W 2015 roku podpisano porozumienie nuklearne JCPOA (Joint Comprehensive Plan of Action) pomiędzy Iranem a tzw. grupą P5+1 (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania, Niemcy), które zakładało ograniczenie programu nuklearnego w zamian za zniesienie sankcji. Jednak w 2018 roku prezydent Donald Trump jednostronnie wycofał USA z umowy, co spowodowało wznowienie przez Iran prac nad wzbogacaniem uranu i pogorszenie stosunków z Zachodem.
Według raportów MAEA z ostatnich lat Iran przekroczył limity zawarte w JCPOA – wzbogaca uran do poziomów przekraczających 60%, a do uzyskania materiału rozszczepialnego do celów militarnych (90%) droga jest krótka. Mimo że Iran twierdzi, iż jego program ma charakter pokojowy, techniczne możliwości wytworzenia broni są obecnie bardzo realne. Problemem pozostaje polityczna decyzja, czy Iran faktycznie zdecyduje się na taki krok, świadomy możliwych konsekwencji.
W przypadku pozyskania przez Iran broni jądrowej region Bliskiego Wschodu może ulec daleko idącej destabilizacji. Przede wszystkim mogłoby dojść do radykalnego zwiększenia regionalnego wyścigu zbrojeń. Arabia Saudyjska, główny rywal Iranu, od lat sugeruje, że w razie potrzeby również zdobędzie broń jądrową, być może przy pomocy Pakistanu. Turcja i Egipt mogłyby pójść w ich ślady.
Izrael – jedyne państwo w regionie posiadające broń jądrową (choć oficjalnie tego nie potwierdza) – traktuje Iran jako egzystencjalne zagrożenie. Taki rozwój wydarzeń mógłby prowadzić do prewencyjnych ataków wojskowych lub cyberataków. W 1981 i 2007 roku Izrael zbombardował reaktory jądrowe w Iraku i Syrii – analogiczna operacja przeciw Iranowi jest również możliwa.
Zgodnie z logiką realizmu, pozyskanie broni jądrowej przez Iran byłoby próbą zrównoważenia przewagi militarnej przeciwników i uzyskania zdolności odstraszania. Jednak w praktyce mogłoby to zwiększyć napięcia i niepewność w całym regionie, zwłaszcza wobec obecności niestabilnych państw i aktorów niepaństwowych.
Stosunki Teheranu z Waszyngtonem pozostają wrogie od 1979 roku, kiedy to doszło do rewolucji islamskiej i zajęcia ambasady USA w Teheranie. USA postrzegają Iran jako sponsora terroryzmu i destabilizującego gracza w regionie. Posiadanie przez Iran broni jądrowej zostałoby przez USA odebrane jako zagrożenie dla sojuszników (Izrael, Arabia Saudyjska) oraz własnych interesów strategicznych.
W myśl realizmu, Stany Zjednoczone jako hegemon dążą do utrzymania dominacji i zapobiegania pojawieniu się regionalnych przeciwników mogących zakwestionować ten porządek. Dla USA Iran to nie tylko zagrożenie regionalne, ale także test wiarygodności: hegemon nie może pozwolić sobie na to, by kolejne państwo wymknęło się jego kontroli. Stany mają interes w utrzymaniu porządku nieproliferacji, ale także w ochronie swoich sojuszników. Realizm tłumaczy twardą postawę wobec Iranu jako próbę utrzymania dominacji w świecie coraz mniej jednobiegunowym.
Dlatego też możliwość przeprowadzenia przez USA prewencyjnego ataku na irańskie obiekty nuklearne nie jest wykluczona. Jednocześnie część elit amerykańskich uważa, że strategia odstraszania i containmentu może zadziałać także wobec Iranu – tak jak działała wobec ZSRR.
Relacje Iranu z Chinami opierają się przede wszystkim na współpracy gospodarczej i energetycznej. Iran stanowi ważne ogniwo w chińskiej inicjatywie Pasa i Szlaku. W 2021 roku podpisano 25-letnią umowę o współpracy o wartości około 400 mld dolarów. Chiny sprzeciwiają się jednostronnym sankcjom USA wobec Iranu i opowiadają się za dyplomatycznym rozwiązaniem problemu nuklearnego.
Z perspektywy realizmu, Chiny mogą tolerować wzmocnienie Iranu jako przeciwwagi dla wpływów USA, jednak nie będą zainteresowane pełną destabilizacją regionu. Zbyt duża eskalacja groziłaby przerwaniem szlaków energetycznych i zaszkodziłaby interesom Pekinu.
Rosja utrzymuje stosunkowo dobre relacje z Iranem, zwłaszcza na tle współpracy militarnej i technologicznej. Oba państwa wspierały reżim Bashara al-Assada w Syrii. Rosja odegrała także ważną rolę w negocjacjach JCPOA, dostarczając Iranowi technologię nuklearną do celów cywilnych.
Z punktu widzenia Moskwy, Iran jest cennym partnerem w balansowaniu wpływów Zachodu. Jednak Rosja również obawia się niekontrolowanej proliferacji i utraty kontroli nad sytuacją. Zgodnie z realizmem, Rosja kalkuluje zyski i straty wynikające z silnego Iranu – może być sojusznikiem, ale także konkurentem w Azji Środkowej i na Kaukazie.
Analiza przypadku Iranu pokazuje, jak teoria realizmu politycznego może wyjaśnić działania państw w obliczu zagrożeń i dążeń do wzmocnienia swojej pozycji. Dla Iranu broń jądrowa może być narzędziem odstraszania i budowania pozycji hegemona regionalnego. Dla USA jest to wyzwanie dla obecnego porządku, dla Chin – potencjalna karta przetargowa, a dla Rosji – dźwignia do prowadzenia gry równowagi.

Choć Iran technicznie jest bliski uzyskania broni jądrowej, decyzja o jej budowie zależy od kalkulacji strategicznych, możliwych sankcji oraz reakcji międzynarodowych. W perspektywie krótkoterminowej bardziej prawdopodobna jest kontynuacja polityki balansowania na granicy nuklearnej ambiwalencji niż jawna militaryzacja programu.
W dłuższym horyzoncie czasowym, jeśli nie zostanie zawarte nowe porozumienie (JCPOA 2.0), Bliski Wschód może wejść w nową erę zimnej wojny regionalnej, w której broń jądrowa stanie się elementem równowagi strachu – zgodnie z logiką klasycznego realizmu.
Iran stoi dziś w punkcie strategicznego wyboru. Broń jądrowa mogłaby dać mu potężną przewagę – zdolność odstraszania, wzmocnienie pozycji w negocjacjach, uznanie za gracza o randze globalnej. Jednocześnie oznaczałaby wejście w grę o najwyższe stawki. Posiadanie atomu nie gwarantuje bezpieczeństwa – zwłaszcza w regionie pełnym napięć, w którym przeciwnicy nie zawsze kierują się logiką zimnej kalkulacji.
Z perspektywy realizmu, Iran może próbować zbliżyć się do progu nuklearnego, ale go nie przekroczyć – tak jak robi to od lat. Bycie „atomowym prawie-mocarstwem” pozwala mu grać kartą zagrożenia, nie ponosząc pełnej odpowiedzialności za złamanie tabu.
Jednak historia pokazuje, że tego rodzaju balansowanie ma swoje granice. Wcześniej czy później albo Iran zbuduje broń i zapłaci polityczną cenę, albo się cofnie – być może pod presją wojskową lub gospodarczą. Trzecią drogą może być nowe porozumienie – JCPOA 2.0 – o ile tylko zaufanie między stronami uda się odbudować.
Aktualnie Iran pod względem technologicznym spełnia wszelkie przesłanki do produkcji broni jądrowej. Powinniśmy jednak pamiętać, że nie posiada on porównywalnych z innymi państwami atomowymi możliwości wykorzystania tej broni, a samo jej pozyskanie nie zmusza państw do jej użycia. Dobrym przykładem dla stabilności, którą zapewnia broń atomowa, jest niedawny konflikt Indii z Pakistanem – który, być może przez fakt posiadania przez obydwie strony zdolności do przenoszenia głowic jądrowych, zakończył się tylko na wymianie lekkich ciosów.
Fot. nagłówka Dan Meyers/ Unsplash
O autorze
Student kierunku Stosunki Międzynarodowe. Głównie zajmują mnie sprawy Afryki i Bliskiego Wschodu- pewnie z sentymentu do pierwszych przeczytanych reportaży. Na pół etatu muzyk w zespole “Powolno”. Te powolniejsze dni spędzam przy dobrej książce i z najbliższymi.