Przejdź do treści

Program informacyjny „19.30” – komentarz i analiza

Jak wygląda program „19:30”, symbol odmienionej Telewizji Publicznej? Na pewno nowocześnie, czuć większą swobodę. Nie ma pasków przesyconych emocjami i laurek na cześć obecnych władz. Drugą stronę barykady także uspokajam – nikt po niemiecku nie mówi, TVP pokazuje nam nawet problemy, z którymi borykać się muszą obywatele Niemiec!  Jest również przestrzeń dla ekspertów od praw człowieka, a nie osób, które mają je za idiotyzmy (patrzę na Pana, Panie Czarnek). Co w 19:30 wygląda dobrze, a co należy poprawić? 

Jak PiS straciło Telewizję Publiczną? 

19 grudnia 2023 roku. Dzień gamechanger i ważna data w historii publicznych mediów. Sejm przyjmuje uchwałę ws. przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych. 

Sejm RP kierując się stojącym przed konstytucyjnymi organami państwa zadaniem naprawy fundamentów demokratycznego państwa prawnego oraz dobrem obywateli i interesem publicznym, uznaje za niedopuszczalne trwanie stanu jawnego naruszenia prawa oraz łamania przez jednostki publicznej radiofonii i telewizji oraz Polską Agencję Prasową prawa do informacji i zasady pluralizmu politycznego mającego swoje źródło w przepisach Konstytucji RP

czytamy w uchwale. Ta staje się podstawą prawną do zmiany warty w Telewizji Publicznej. Odwołany zostaje Mateusz Matyszkiewicz. Minister kultury, Bartłomiej Sienkiewicz misję odnowy TVP przekazuje nowym władzom. Dyrektorem generalnym TVP S.A. zostaje Tomasz Sygut, który w przeszłości pracował w Telewizji Publicznej. Był chociażby dyrektorem Ośrodka Programów Regionalnych TVP, sekretarzem programowego TVP Polonia czy wydawcą programów publicystycznych „Punkt widzenia” w TVP 2 oraz „Newsroom” w TVP Info. Taki, a nie inny wybór był zatem w pełni uzasadniony kompetencjami, doświadczeniem i znajomością telewizyjnych realiów. 

Prawo i Sprawiedliwość nie chciało odpuścić kwestii mediów publicznych. Posłowie partii rządzącej od feralnej dla nich zmiany rządów prowadzili dyżury w budynkach TVP i próbowali utrudnić działanie telewizji poprzez prowadzenie kontroli poselskich. Ich efekty można było dostrzec głównie za sprawą rolek na Instagramie, które zapewne mogły wam się przebić między przepisami na tanie studenckie obiady, czy słodkimi zwierzątkami nagrywanymi do utworu o barwnym refrenie chipi chipi chapa chapa dubi dubi daba daba. 

Fot. Daniel Kruczyński | Flickr

Transformacja z Wiadomości TVP na 19.30 

Do sztandarowego programu informacyjnego TVP naniesiono niebagatelne zmiany. Oprawa graficzna, nazwa, nowi prezenterzy i reporterzy. Pozwolę sobie przyjrzeć się trzem wydaniom „19.30” – dwóm z ubiegłego roku, wydanym relatywnie świeżo po przemianach w telewizji publicznej i jednemu ze stycznia tego roku. 

Wydanie z 27 grudnia (Środa)
Prezenter: Marek Czyż 

Głównym tematem tego wydania było weto prezydenta Dudy na ustawę okołobudżetową na rok 2024. Punktem, który zapewne najbardziej raził głowę państwa, był ten mówiący o przekazaniu trzech miliardów złotych na TVP. Media publiczne, zdaniem prezydenta, zostały przejęte w sposób niekonstytucyjny. Przy okazji jednak zablokowano m.in. podwyżki pensji dla nauczycieli. Telewizja Publiczna skupiła się na aspekcie tych, którzy dostali „rykoszetem” poprzez decyzję Dudy. Pokazano m.in. wypowiedzi nastoletniej dziewczyny chorej na nowotwór – jej rzeczywistość, marzenia. 

Oczywiście – ukazywanie świata ludzi cierpiących, ich rzeczywistości jest słuszna. Co więcej, byłoby to godne pochwały, gdyby obrazki z oddziałów onkologicznych pokazywano w oddzielnej informacji, a nie podpinano je pod weto Dudy. Jest to pewien rodzaj manipulacji, gry na emocjach. Widać szpileczkę wbijaną w stronę PiS-u. Oczywiście, to nie jest ten kaliber, co w TVP za Matyszkiewicza czy Kurskiego. Dobrze, że media przypominają, że istnieją wśród nas ciężko chorzy, którzy nie mogą prowadzić takiego samego życia jak większość z nas – zdrowych. Dobrze, że przedstawiają informacje o ustawie budżetowej, wecie, jego przyczynach i skutkach. Szkoda tylko, że razem. 

Pokazano także mocno nacechowany emocjonalnie materiał na temat wojny w Ukrainie. I bardzo dobrze, bo w publicznej świadomości panoszy się opinia, że wojny już nie ma, bo kawiarnie są otwarte i ludzie normalnie chodzą po ulicach. Wszelkie przejawy ignorancji, wszelkie chochoły wynikające z ukrainofobii należy eliminować z publicznej przestrzeni. Najlepiej robić to za pomocą publicznych mediów, bo są najbardziej dostępne. 

27 grudnia był dniem rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego. Telewizja publiczna o tym nie zapomniała. Pokazano materiał na temat tego zrywu. Podkreślono, że możemy być dumni z naszych bohaterów, odtworzono fragment wciąż mało znanej, a bez wątpienia pięknej i wzruszającej Marsylianki Wielkopolskiej. Właśnie o takich wydarzeniach historycznych należy jak najczęściej mówić, by pokazywać, że mamy być z czego dumni, mamy się z czego cieszyć. Nie jesteśmy narodem skazanym na płakanie nad swoimi historycznymi niepowodzeniami i bezmyślnym romantyzmem. 

W pozostałych materiałach znalazły się informacje m.in. na temat zakłóceń sygnału GPS, waloryzacji programu 500+, zielonym rekordzie energetycznym czy protestach w Belgradzie. 

W informacjach poświęconych polskiej polityce, na ekranach pojawiali się politycy wielu opcji politycznych – Adrian Zandberg (Lewica), Tomasz Nowak (Koalicja Obywatelska), Zbigniew Kuźmiuk (Prawo i Sprawiedliwość), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica, ministra pracy i polityki społecznej).  

Fot. Flickr

Wydanie z 29 grudnia (Piątek)
Prezenterka: Joanna Dunikowska-Paź 

Główny temat – naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej. Przedstawiony kompleksowo, w pełnym obrazie. Swoje pięć minut dostał Błaszczak, ale i Kosiniak-Kamysz. Wypowiadali się eksperci, ale i zwykli ludzie. Przedstawiono praktycznie każdy możliwy punkt widzenia na tę sytuację. Trochę w niepotrzebnej atmosferze stresu i grozy. Oczywiście, mówiono o poważnym wydarzeniu, ale mam wrażenie, że ton głos, ogólny obraz materiału podbijał w przeciętnym Polaku poczucie niepokoju i chęci naciśnięcia czerwonego guziczka z napisem „Artykuł Piąty NATO”. Mimo wszystko nie do końca o to chodziło. Duży plus za zachowanie pluralizmu, lekki minus za atmosferę. 

Po raz kolejny poruszono tematykę wojny w Ukrainie i zmasowanego ataku Rosji – największego od czasu początku konfliktu. Zwrócono uwagę na bestialstwo najeźdźcy i trudy życia Ukraińców pod ciągłym ostrzałem. Kolejny ważny i potrzebny materiał. Jako polskie społeczeństwo powinniśmy wiedzieć, co dzieje się za naszą wschodnią granicą – niezależnie, czy od wojny minęły dwa dni, czy niemal dwa lata. 

Poinformowano również o zarobkach pracowników TVP za poprzednich rządów, ukazano paski z czasów protestów młodych lekarzy przeciwko władzy PiS – jak łatwo się domyślić, wskazywały na roszczeniowość młodego pokolenia medyków. Bardzo dobre posunięcie z pokazaniem akurat pasków uderzających w grupę zwykłych, protestujących obywateli, a nie np. partii opozycji. W ten sposób udowodniono antyspołeczność TVP za jej poprzednich rządów, zachowując jednocześnie obiektywizm. 

Interesującym punktem tego wydania „19.30” był materiał na temat, kryzysu mieszkaniowego. Tutaj, z kolei zabrakło mi bardzo ważnego, głosu społecznego. Materiał rozpoczął się od ukazania młodego chłopaka, który odziedziczył mieszkanie po rodzicach. Opowiadał, że jest wielkim szczęściarzem i nie ma wielu takich jak on, ale materiał wyglądałby dużo lepiej, gdyby znaleziono ofiarę kryzysu mieszkaniowego. Drożyzna na rynku wynajmu czy niedobór miejsc w akademikach – mnóstwo studentów coś o tym powie. Ogromne ceny za zakup mieszkaniu, zarówno na rynku wtórnym, jak i obiektów nowego budownictwa – młode rodziny z dziećmi również mogłyby wzbogacić ten materiał o swój głos. Naprawdę, było w czym wybierać, by pokazać skalę problemu. TVP chciało pójść niekonwencjonalnie. To nie jest wcale aż takie złe, ale w programie informacyjnym z niekonwencjonalnością nie ma co przesadzać. 

W programie pojawił się także materiał na temat fajerwerek – głosy za, głosy przeciw, ostrzeżenie przed stosowaniem materiałów pirotechnicznych niezgodnie z ich przeznaczeniem. Poza tym – krótka wzmianka na temat powrotu TVP Info. 

Podczas tego wydania, głos zabierali następujący politycy – Mariusz Błaszczak (Prawo i Sprawiedliwość), Krzysztof Kwiatkowski (senator niezależny), Adam Bodnar (Minister sprawiedliwości, Koalicja Obywatelska). 

Fot. Flickr

Wydanie z 8 stycznia (poniedziałek)
Prezenter: Zbigniew Łuczyński 

Materiał z 8 stycznia zdefiniowany był przez wydarzenia związane z Kamińskim i Wąsikiem. Wyjaśniono wszystkie niuanse prawne i sprzeczności pomiędzy tym, co mówi Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych a Izba Pracy i Ubezpieczeń Społecznych. Przedstawiono także wydarzenia, za które odpowiadają Wąsik i Kamiński. Nie w klimacie wyciągania brudów na przeciwników politycznych z przeszłości, a przedstawienia faktów związanych z historią polskiej polityki po 1989 roku. 

Pojawił się wątek wręczenia Złotych Globów – kultura też powinna mieć swoje miejsce w telewizji. 

Najwięcej kontrowersji i emocji mógłby zbudzić materiał o polsko-białoruskiej granicy. Mógłby, ale TVP podeszła do tego tematu z dużym dystansem. Potępiono hejt na Straż Graniczną i Wojsko Polskie, ale jeszcze bardziej oberwało się wszystkim odpowiedzialnym za śmierć tysięcy imigrantów. Strażnik opowiedział, że ani jedna z osób zgromadzonych pod granicą nie chciała składać wniosku o azyl i poniekąd przyznał się do stosowania push-backów. Wspomniano o tym, że ochrona granicy i ochrona praw człowieka się nie wykluczają – bardzo ważne zdanie. Istotny materiał w walce z polaryzacją polskiego społeczeństwa. Dążył do pokazania prawdy, rzeczywistości. Nie było udawania, że pod granicą nikt nie umiera, ale nie było też Kurdej-Szatanowego „k***a, k***a, co tam się dzieje!”. 

Kolejny wątek – strajki rolników w Niemczech. TVP nie przedstawiło naszych zachodnich sąsiadów jako krainy mlekiem i miodem płynącej, Olaf Scholz nie został ubrany w złotą aureolę i puchate skrzydła. Ukazano nawet wypowiedź jednej ze strajkujących, która stwierdziła, że Niemcy nie rozwijają się tak szybko, jak Polska. Pstryczek w nos dla PiS-u, który usilnie próbuje nam wmówić, że lada moment Donald Tusk zapuści wąsa jak Otto von Bismarck, urządzi nam kulturkampf i wymaże z Roty wers „nie będzie Niemiec pluł nam w twarz”. 

W serwisie informacyjnym z 8 stycznia głos zabierali tacy politycy jak Adam Bodnar (Minister Sprawiedliwości, Koalicja Obywatelska), Szymon Hołownia (Marszałek Sejmu RP, Trzecia Droga), Mariusz Kamiński (Prawo i Sprawiedliwość). 

Fot. Wikimedia Commons

Nowe TVP zdecydowanie lepsze

Obiektywizm nie ma żadnego zastosowania w publicystyce i analizach opartych o własne spostrzeżenia. Mówiąc jednak obiektywnie – w obecnej Telewizji Publicznej nie ma propagandy. Obecna Telewizja Publiczna spełnia swoją misję. Takie programy jak „19.30” powinny umieszczać cały przekrój najważniejszych informacji z całego świata, ale także zawierać ważne społecznie przekazy. Wydarzenia kulturalne to też wydarzenia. Wydarzenia sportowe też są istotne. Przedstawianie nastrojów społecznych, ale i edukowanie społeczeństwa, czego robić, czego nie robić, na co zwracać uwagę jest niezwykle istotne. 

Wspomniałem o roli społecznej. Telewizja Publiczna powinna oddać trochę swojej przestrzeni organizacjom pozarządowym, które są fundamentami zdrowego, demokratycznego, aktywnego społeczeństwa. Telewizja Publiczna powinna mówić o grupach wykluczonych, ale nie w przepełnionej kiczem i groteską „Sprawie dla Reportera”, a w innych programach, które poważniej podejdą do podejmowanych przez nie problemów. 

Program „19.30” wygląda obiecująco. Jest lekkie zacięcie antypisowskie, ale sami politycy PiS-u ukręcili ten bat na siebie. Unikanie dziennikarzy obecnego TVP jest głupie. Liczenie, że elektorat PiS w znacznej części przeniesie, się do TV Republika jest dziecinnie naiwne. To stacja ze zbyt małym budżetem i renomą, by móc być medialną przestrzenią Prawa i Sprawiedliwości. PiS ma szansę, by walczyć o głos swoich przedstawicieli w programach informacyjnych, politycznych w TVP – na razie udaje, że radzi sobie bez tego. Przyjdzie jednak moment, w którym trzeba będzie wywiesić białą flagę. Zawiodły dyżury posłów, zawiódł niesamowity upór pracowników poprzedniego TVP, nie pomógł także wybór Michała Adamczyka na prezesa TVP przez Radę Mediów Narodowych. Nie oszukujmy się, Adamczyk może ogłosić się prezesem Telewizji Polskiej na uchodźstwie i kreować się na wielkiego bohatera wygnanego z własnego, wielkiego domu na Woroniczej, ale jego sprawczość będzie kończyła się na wyborze posiłku, który zje na obiad. 

Do sposobu przejęcia TVP mam również pewne wątpliwości. Oczywiście, był to ruch konieczny. Propaganda na korzyść Prawa i Sprawiedliwości była obrzydliwa, pozbawiona z jakiegokolwiek poczucia dobrego smaku, szacunku do drugiej osoby. Z drugiej strony, otworzyła furtkę na nieczyste zagrania w przyszłości. Politycy zobaczyli, że wystarczy jedna uchwała, by dokonać takiego przewrotu w telewizji publicznej. Patrząc długoterminowo, możemy czuć lekki niepokój, który chcąc nie chcąc, zasiał minister Sienkiewicz. 

Telewizji Publicznej pod nowymi rządami pozostaje życzyć rzetelności i tego, by nie bała się mówić o faktach niewygodnych nie tylko dla PiS-u, ale i Koalicji Obywatelskiej, Lewicy, Trzeciej Drogi i Konfederacji. Polska przestrzeń medialna jest już nieporównywalnie piękniejsza niż przed miesiącem czy dwoma, ale może być jeszcze lepsza. 

Obraz nagłówka: TVP.pl

O autorze

Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.