„Osiemnastkę” można traktować na różne sposoby. Z jednej strony jest to okazja na huczne jej świętowanie – zorganizowanie wielkiej imprezy, zaproszenie wielu przyjaciół itd. Z drugiej natomiast można przemyśleć parę kwestii. Nadszedł moment wkroczenia w dorosłość, warto więc sobie przypomnieć to wszystko, co do tej pory się przeżyło, powspominać „stare dobre czasy” i zastanowić się nad tym, co dalej.
1 maja 2004 roku o północy, Polska oficjalnie stała się państwem członkowskim Unii Europejskiej. Dzień ten poprzedziły żmudne negocjacje, które zakończyły się 16 kwietnia 2003 roku podpisaniem przez Polskę traktatu akcesyjnego. Dzisiaj więc, 18 lat od tamtego wydarzenia, przemyślmy kwestię naszego członkostwa w UE – co my z niego do tej pory mamy oraz co może nas czekać.
Jak było dawniej?
Politycznie mówiąc, byliśmy (i właściwie do tej pory jesteśmy) specyficznym członkiem Unii. Wpływ miały na to różne wewnętrzne interesy osób, które w danym momencie sprawowały władzę. Przykładem może być kwestia uchwalenia Karty Praw Podstawowych UE. W 2007 rząd Jarosława Kaczyńskiego ogłosił sprzeciw wobec jej przyjęcia, tłumacząc tę decyzję sprzecznością pewnych ustaleń tego dokumentu z wartościami chrześcijańskimi. Innego zdania był z początku Donald Tusk, który od listopada przejął funkcję premiera. Najpierw deklarował on podpisanie Karty i chciał, żeby w pełni obowiązywała również w Polsce, ale ostatecznie zdecydował o niezmienianiu tzw. protokołu brytyjskiego, który ograniczał obowiązywanie Karty.
W podobnie różnorodny sposób do członkostwa politycznego podchodzi obecny rząd Prawa i Sprawiedliwości. Z jednej strony domaga się on współpracy wszystkich państw członkowskich, między innymi w dziedzinach takich jak polityka migracyjna (w szczególności w kontekście wojny w Ukrainie i kryzysu na granicy z Białorusią). Z drugiej jednak strony oburza się, gdy instytucje unijne i/lub inni członkowie Wspólnoty domagają się od niego m.in. zaakceptowania mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Raz podkreśla dumnie, że „Polska jest sercem Europy”, a innym razem określa UE jako „wyimaginowaną wspólnotę, z której nic dla nas nie wynika”. Czy ostatecznie podejście naszych polityków do UE się zmieni? Trudno powiedzieć.
Gospodarczo z kolei bardzo korzystamy na członkostwie. Pieniądze z funduszy europejskich płyną do nas strumieniami. Praktycznie nie ma wielu inwestycji w Polsce, które nie zostały sfinansowane przez Brukselę. Jako Polacy, a zarazem obywatele UE, korzystamy z pełni przywilejów, jakie nam przysługują z tytułu członkostwa. Możemy swobodnie przekraczać granice, studiować lub pracować poza Polską, tak jak inni Europejczycy i Europejki. Poziom naszego życia znacznie się polepszył, porównując to ze stanem sprzed 2004 roku. Świadczyć o tym może fakt, że obecnie jesteśmy 6. największą gospodarką całej wspólnoty. Pod tym względem integracja z resztą Europy nie przebiega źle.
Co przed nami?
Przed nami piętrzy się wiele wyzwań, z którymi prędzej czy później będziemy musieli się zmierzyć. Pierwszym z nich jest kwestia globalnego ocieplenia. Wszyscy widzimy, jak bardzo ono postępuje. Problem dotyczy tego, jak powinniśmy jako Polska oraz jako UE odpowiedzieć. Wprawdzie Komisja Europejska prawie 2 lata temu ogłosiła pakiet rozwiązań zwany Europejskim Zielonym Ładem, w którym zawarła liczne rozwiązania gospodarcze tego zagadnienia. Nie wszyscy są jednak z niego zadowoleni. Rolnicy często podnoszą kwestię dostosowania się do nowych norm, którym niektórzy nie będą w stanie podołać. Polski rząd z kolei nie zamierza szybko i drastycznie rezygnować z wydobywania węgla, który wciąż jest ważną składową nadwiślańskiej energetyki. Natomiast aktywiści klimatyczni domagają się jeszcze mocniejszych rozwiązań klimatycznych, które mogłyby sprawniej pomóc w ograniczaniu skutków globalnego ocieplenia.
Inną sprawą jest przyjęcie euro. We wspomnianym wyżej traktacie akcesyjnym Polska zobowiązała się do wprowadzenia euro jako swojej waluty. Nikt nie obiecał dokładnie, kiedy miałoby się to stać, ale taka deklaracja padła. Problem wciąż jest taki, że poważna dyskusja o tej decyzji do tej pory nie miała miejsca. Co prawda, niektóre polskie stronnictwa polityczne, takie jak Polska 2050, wyrażały chęć przedyskutowania tej kwestii. Ta deklaracja jednak nie skłoniła wielu do rzeczywistego przemyślenia takiej decyzji.
Oprócz tego warto się zastanowić nad formatem samej Unii. Wiemy doskonale, że nie każdy aspekt systemu politycznego UE działa idealnie. Nie wszystkie instytucje są w pełni demokratyczne, to znaczy jedynie Parlament Europejski wybierany jest w powszechnych wyborach. Do innych ważnych pytań można zaliczyć tę kwestię: Czy Unia powinna stać się federacją – suwerennym państwem z jednolitym prawem, gdzie członkowie mieliby autonomię, czy raczej być związkiem niepodległych państw, bez centralnych władz. Od tych decyzji zależy w dużej mierze to, jakim torem pójdzie Europa.
To są jedynie wybrane kwestie, które nasunęły mi się na myśl w związku z „osiemnastką”. Was natomiast zachęcam do zastanowienia się na własną rękę nad naszym członkostwem w Unii. W końcu każdy z nas może mieć wpływ na jej kształt!
O autorze
Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.