Ponoć najliczniejszy naród na świecie, który nie posiada własnego państwa. Mimo wielu wojen, zniszczeń i represji nadal stanowią względną siłę w ojczystym regionie. Co sprawiło, że ich ziemia jest od długiego czasu w ogniu, a jednocześnie utrzymuje ich przy wierze, że pewnego dnia będą mogli na niej panować całkowicie niezależnie?
Znikąd
Fot. Levi Clancy/Wikimedia
Trudno jednoznacznie określić pochodzenie Kurdów, co mocno wpływa na regionalną politykę. Syria, Turcja, Irak i Iran próbują udowodnić etniczną przynależność tego ludu do siebie, by mieć pretekst do zagarnięcia ich terenów. Spory trwają do dziś, a pewne jest tylko, że pochodzą z gór, podobnie jak Harnaś, tylko że nie z Tatr, lecz z Zagros i Taurus.
Od małego nauczeni, jak fechtować sztyletami
Kurdowie nigdy nie mieli łatwo – są narodem pogranicza już od zamierzchłych czasów. Z początku znajdowali się między Sasanidami a Rzymem, chętna na ich ziemie była także Armenia. W czasie ekspansji arabskiej duża część przyjęła islam, a Arabowie zwrócili im autonomię. Bitny lud z chęcią brał udział w walkach z niewiernymi, będąc formacją doborową. Sam Saladyn, pogromca Krzyżowców, był nikim innym, jak właśnie Kurdem.
Liczne księstwa kurdyjskie z czasem straciły jednak potęgę na rzecz Mameluków, a także wrogich najazdów: Turków, Mongołów i Tamerlana. Później do walki dołączyli Osmanie, którzy w XVI wieku przy pomocy północnych Kurdów rozbili okupujących ich państwa Turkmenów. Od tego czasu plemiona kurdyjskie zostały podzielone między Turcję i Iran.
Żyjąc na rubieżach dwóch wrogich sobie imperiów, zorganizowani w klany i podjudzani przez obcych władców, często prowadzili bratobójcze walki w służbie zwierzchnich państw, nieraz jednak wchodząc na szczyt ich dworskich hierarchii. Nieustanne zagrożenie, surowe warunki życia i dobre wyszkolenie uczyniły z Kurdów elitarnych wojowników.
W kleszczach
Słabnące Imperium Osmańskie z każdą kolejną porażką coraz bardziej zdawało sobie sprawę z konieczności stabilizacji wewnętrznej. Drogą do tego było bezwzględne panowanie sułtana, co prędzej czy później musiało doprowadzić do konfliktu z pogranicznymi wojownikami. Po porażce pod Wiedniem Turcy rozpoczęli wojnę z Kurdami, która trwa praktycznie do dziś.
Mimo stu kilkudziesięciu lat walk agresorom nie udało się wskórać wiele. Dopiero wewnętrzne spory obrońców osłabiły ich siłę, co też wykorzystali Osmanie. W XIX wieku Mir Rawanduz ogłosił niepodległość zjednoczonego Kurdystanu, a następnie zginął podstępnie zamordowany.
W czasie wojny krymskiej Kurdowie zebrali ponad 100 tysięcy żołnierzy, w tym także Greków i Arabów. Na pomoc Turkom przyszła jednak Wielka Brytania, a Porta zgodziła się na pewne ustępstwa. Pod koniec stulecia wybuchło jeszcze kilka powstań, z czego tym razem Osmanom pomogli w walce ze wspólnym wrogiem Irańczycy. Niechlubną kartę w historii Kurdów stanowią natomiast oddziały hamidia, którymi po ugodzie posługiwał się sułtan do masakrowania ludności ormiańskiej.
Przeklęte bogactwo
Ropa – coś, co dało potęgę Dubajowi, a także fundamentalistom w Arabii Saudyjskiej. Surowiec, którego potrzebował nowy, industrialny świat kapitalizmu, pozwalając dzikim pastuchom z pustyni wznieść się ponad trudy zwykłego przetrwania. Jednocześnie była to rzecz, która przekreśliła szanse Kurdów na niezależność.
Gdy Imperium Osmańskie dogorywało, rewolucja młodoturecka przyniosła nadzieję także ludom w nim zniewolonym. Zaczęto wydawać kurdyjską prasę, organizować kluby. Traktat z Sevres dawał nadzieję nawet na niepodległość.
Niespodziewanie Turcję uratował geniusz Atatürka, który ostatecznie zniweczył nadzieje na wielką Grecję, a następnie skoncentrował swe wojska, by zabić także marzenia Kurdów. Obiecawszy pomoc w walce przeciw Brytyjczykom, dał ją w istocie, by w negocjacjach zrzec się na rzecz aliantów Mezopotamii i Syrii, za co ci mieli nie ingerować w sprawie Kurdystanu. Zawiedli także parlamentarzyści kurdyjscy, którzy, licząc na autonomię, poszli na duże ustępstwa, które jednak w ostatecznym rozrachunku nie przyniosły niczego dobrego.
Kurdowie nie mieli jednak zamiaru odpuszczać walki o niepodległość. Do boju stanęli kolejno w powstaniach w 1925 roku, 1929 i 1937 roku, do których stłumienia Turcy posłużyli się nowoczesnym sprzętem, a także nieludzkimi metodami, takimi jak masowe egzekucje ludności cywilnej, palenie wiosek i przesiedlenia. W trakcie walk z domów uciekło kilkaset tysięcy ludzi. Turecka propaganda wciąż zaprzecza istnieniu mniejszości kurdyjskiej, tępiąc i dusząc w zarodku wszelkie próby jej zaistnienia. Dalej na obszarze tureckim panował względny spokój, aż do 1978 roku, kiedy Őcalan, młody student, założył Partię Robotniczą Kurdystanu. Była to pierwsza organizacja kurdyjska założona przez człowieka z niższych sfer – wcześniej narodowi przewodzili wybitni arystokraci. Duża uwaga poświęcona problemowi Kurdów rozsławiła ich na świecie, dając zaplecze finansowe partyzantom chroniącym się w górach. Őcalan długo był ścigany przez Turków, aż w końcu wpadł w ich ręce i w 1999 roku został skazany na karę śmierci (w 2002 roku wyrok zmieniono na dożywocie).
Republika Mahabadzka – płomyk nadziei
Podobnie przedstawiała się sytuacja w irańskiej części Kurdystanu. W latach dwudziestych dzielnie bili się tam Kurdowie pod wodzą Ismaila Agi, który został zamordowany w 1930 roku. Ponownie do walki stanęli rok później, znów jednak zostali pokonani. Gdy w 1941 roku Sowieci wkroczyli do Iranu, ustabilizowali napiętą sytuację, a także umożliwili rozwój kulturalny. 25 lipca 1945 roku proklamowano powstanie Partii Demokratycznej Kurdystanu i rozpoczęto formowanie rządu, co udało się w styczniu 1946 roku. Po raz pierwszy w historii uczono w szkołach języka kurdyjskiego, otwarto teatry, prasę i radio.
Niemniej nie minął nawet rok, gdy ZSRR na mocy ugody wycofało się z Iranu, zabierając ze sobą swoją protekcję. Prezydenta Quaziego powieszono, pozamykano drukarnie, zakazano nauki języka i przystąpiono do walki z oddziałami Barzaniego, które wycofały się do ZSRR i nie powróciły aż do zwycięstwa rewolucji w Iraku. Narosła za to walka propagandowa między Irakijczykami a Irańczykami; Kurdowie jednak słusznie nie ufali żadnej ze stron, które chciały ich wykorzystać do własnych celów.
Rewolucja 1979 roku wzmogła ruchy nacjonalistyczne w Kurdystanie irańskim, gdzie wybuchło powstanie, a dziesiątki tysięcy ludzi uciekło do Iraku. Jeden rok republiki Mahabadzkiej jest jednak do dziś pamiętany jako symbol możliwego zwycięstwa i prędko nie zgaśnie płomień, jaki zapalił on w sercach ciemiężonych.
Fot. Ewa Mielnik.
Iracki chaos
Najbardziej niestabilnym z państw zamieszkanych przez Kurdów jest jednak Irak. Jeszcze w czasie I wojny Brytyjczycy byli gotowi utworzyć Kurdystan na pewnych warunkach. Barzindżi, przywódca, chciał jednak pełnej niepodległości, co doprowadziło do walk z aliantami. Szech zawiódł jednak kilkukrotnie, a jego miejsce na początku lat trzydziestych zajął ród Barzanich. Walki trwały jeszcze w czasie, gdy wygasł mandat Brytyjczyków. Kolejne konflikty rozgorzały w latach 1935 i 1943, co doprowadziło do rozmów, w których czasie Londyn zajęty był pilniejszymi sprawami, a w 1945 roku do korzystnych wyników negocjacji. Jednakże, gdy sytuacja w Europie stała się już jasna, szybko wycofano się z postanowień i rozpoczęto walki, które przyniosły kolejne rzezie i zniszczenia.
Rewolucja 1958 roku dała natomiast nadzieję na odwilż, lecz gdy okazało się, że Kurdów nie satysfakcjonują połowiczne rozwiązania, wzmożono terror. Walki odżyły, lecz tym razem Kurdystan był zjednoczony jak nigdy: ludzie zaczęli rozumieć, że mają wspólne cele, tożsamość i tradycję.
W 1963 do władzy doszli Baasiści, z którymi próbowano negocjować. Plany zakończyły się fiaskiem, narastać zaczęła także wrogość między arystokratycznym Barzanim a miejskimi Kurdami. Gdy znów nastąpił zamach stanu, nowy rząd obiecał ustępstwa, których jednak nie spełnił. Kolejny raz ruszono do boju. Rozejm zawarto w dwa lata później na dwa lata, aż partia Baas zajęła miejsce przy stole. Walki rozgorzały na kolejny rok, lecz w marcu 1970 roku podpisano porozumienie, na mocy którego utworzono Kurdyjski Rejon Autonomiczny. Wprowadzono do szkół język kurdyjski, partyzanci zostali legalnie uznani i wypłacano im żołd. Kurdowie nadal nie byli jednak zadowoleni; kuratela była ścisła, a terytorium mniejsze, niż ustalono. Ostatecznie walki wznowiono w 1974 roku na kilka miesięcy. Zakończyły się one zwycięstwem Iraku, powodując masowy exodus do Iranu. Irak propagandowo wzmocnił nakłady na tereny kurdyjskie, lecz doprowadził także do tysięcy przesiedleń. Opór ludności coraz bardziej słabł.
Na drodze ku jutru
Podczas wojny iracko-irańskiej Kurdowie znaleźli się w potrzasku – to ich w głównej części dosięgnął atak bronią chemiczną. Ponad sto tysięcy ludzi opuściło północny Irak w strachu o własne życie.
Hussein oczywiście szukał możliwości zatuszowania klęski – doprowadziło to do wybuchu I wojny w Zatoce Perskiej. Jego armia została jednak rozgromiona, co chcieli wykorzystać Kurdowie. Sprzymierzeni jednak pozwolili Irakowi rozprawić się z tą rebelią, co doprowadziło do ucieczki ponad miliona ludzi do Iranu. Marsz wojsk Husseina został jednak następnie powstrzymany przez międzynarodową opinię publiczną, a parasol ochronny ONZ pozwolił powrócić wielu uchodźcom. Obecnie iracki Kurdystan jest najstabilniejszą częścią tego państwa, które po II wojnie w Zatoce Perskiej pogrążone jest w nieustannym chaosie.
Patrząc na to wszystko z boku, na niezliczone ilości walk, powstań, wysiedleń i grabieży można zastanawiać się, jak to w ogóle możliwe, że Kurdowie jeszcze istnieją. Jest to coś tak niezwykłego, że trudno jednoznacznie opisać tę historię. Może jednak lepiej nie stawiać jeszcze kropki nad i, skoro Kurdystan wciąż żyje w sercach milionów. A jeśli tak jest, możliwe, że pewnego dnia znów wypłynie na powierzchnię jak ropa, która jest dziś jednym z przyczyn jego zniewolenia.
O autorze
Student II roku filozofii na Uniwersytecie Adama Mickiewcza oraz zarządzania na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu. Wegetarianin, abstynent, biegacz; pasjonat neoplatonizmu.