Narzekanie na samorządy przybrało wymiar narodowego sportu. O marnowaniu pieniędzy na inwestycje o ograniczonej inkluzywności słyszymy od mieszkańców niejednej i nie dwóch miejscowości. Jednym z dziwniejszych trendów utrwalonych w polityce samorządowej jest dotowanie czołowych klubów piłkarskich kwotami sięgającymi nawet kilkunastu milionów złotych rocznie. Realizacja inwestycji za takie pieniądze bardzo często nie jest nawet kontrolowana. Dlaczego wspieranie klubów piłkarskich milionami przez samorządy jest zdecydowanie niefortunnym pomysłem?
Klub gra słabo? Interwencja prezydenta miasta!
Śląsk Wrocław po Mistrzostwo Polski ostatni raz sięgnął w 2012 roku. Wówczas skład „Wojskowych” opiewał się na doświadczonych piłkarzach, niekiedy reprezentantach kraju i wydawało się, że zespół miał wszystko by utrzymać swoją pozycję w czołówce Ekstraklasy. Niestety, dla kibiców Śląska, klub z sezonu na sezon miewał się coraz gorzej. Szansą dla zespołu okazały się dotacje od miasta, non stop ingerującego w Śląsk Wrocław. Jacek Sutryk, prezydent Wrocławia, bardzo często próbował interweniować, gdy klub miewał gorsze chwile, jednak czy rolą gospodarza miasta jest ingerowanie w lokalny klub piłkarski? Raczej nie, ale mimo to, ku wyraźnemu niezadowoleniu mieszkańców, wyrażonego między innymi w komentarzach wysyłanych na mediach społecznościowych, Wrocław jest pionierem w finansowaniu lokalnego klubu sportowego.
Miliony od miasta, miliony od lokalnego zoo
Śląsk otrzymuje 13 milionów złotych rocznie – żaden inny samorząd nie obdarza aż tak hojnie lokalnych drużyn, nawet w Poznaniu, Częstochowie czy Warszawie, gdzie lokalni Lech, Raków i Legia mogą bronić się dobrymi wynikami. Znaczna część dofinansowań przeznaczana jest na wynagrodzenia. Najwyższymi zarobkami we wrocławskiej ekipie może pochwalić się Caye Quintana. Hiszpański napastnik Śląska Wrocław według informacji portalu salarysport zarabia niemal milion złotych rocznie. Czy przekłada się to na jakość piłkarza? Niekoniecznie, Caye w tym sezonie bramkę strzelił tylko w jednym z szesnastu spotkań, przeciwko pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz. Mimo to miasto znajduje argumenty za wspieraniem klubu wysokimi kwotami. Powodów można szukać w aż zbyt bliskich relacjach z działaczami zarządzającymi Śląskiem. Piotr Waśniewski, prezes klubu cieszył się dużym poważaniem jeszcze za czasów kadencji Rafała Dutkiewicza, a i Jacek Sutryk nie może narzekać na wrogie podejście najważniejszego człowieka Śląska. Wojciech Bochniak, wiceprezes klubu, jest radnym sejmiku województwa z klubu radnych Koalicji Obywatelskiej. Klub piłkarski stał się swego rodzaju przestrzenią dla działaczy politycznie sprzyjających władzom miasta – stąd może wynikać łatwość w pozyskiwaniu miejskich dofinansowań, które wypływają także z miejskich spółek. Dla przykładu, wrocławskie zoo według danych z 2022 roku przez 4 lata przekazało sumę przewyższającą 4,5 milionów złotych na rzecz piłkarskiego klubu. Brzmi jak absurd, jednakże jest to fakt, który dobitnie podkreśla groteskowy charakter relacji miasta z klubem Piotra Waśniewskiego.
Hojne finansowanie drugoligowca
O ile ogromne dotacje dla Śląska można wytłumaczyć wieloletnim utrzymywaniem się na poziomie Ekstraklasy, o tyle ciężej wybronić zaprzyjaźniony ze Śląskiem Motor Lublin, który w 2021 roku otrzymał kwotę 4,3 milionów złotych z budżetu miasta. Co więcej, znaczna część udziałów Motoru znajduje się w rękach miliardera, Zbigniewa Jakubasa, którego nazwisko możemy znaleźć m.in. na prestiżowej liście Forbesa 100 najbogatszych Polaków. Ciężko znaleźć racjonalne uzasadnienie pompowania publicznych pieniędzy, których równowartość ot tak może przekazać właściciel klubu. Dla zaognienia sytuacji warto wspomnieć, iż jedna z dotacji w wysokości 1,6 milionów złotych, została przegłosowana przez Radę Miasta Lublina w 2021 roku na wniosek prezydenta miasta, który propozycję wsparcia finansowego lokalnego klubu zgłosił…. dzień przed sesją. Tak jak w przypadku Śląska Wrocław, należy spojrzeć na wyniki lubelskiego zespołu. Od sezonu 2016/2017 do końca nakreślonej przez pandemię kampanii 2019/2020, klub utknął w trzeciej lidze, mimo że „na papierze” za każdym razem wyglądał na faworyta. Motor od trzech sezonów znajduje się poziom wyżej, jednak niewiele wskazuje na zmianę. W obecnej kampanii zajmuje jedenastą lokatę pomimo posiadania najwyższego budżetu spośród wszystkich klubów – 7 milionów złotych. 14 z 17 ligowych rywali Motoru nie ma do dyspozycji nawet połowy tego, czym może pochwalić się klub Jakubasa.
Publiczna kasa dla klubów piłkarskich? Polski standard
Rocznie na miliony mogą liczyć także takie kluby jak Górnik Zabrze, Jagiellonia Białystok czy Wisła Płock. Oczywiście, to marki ekstraklasowe, jednakże w ostatnich sezonach próżno szukać ich sukcesów. Górnik w ostatnich trzech sezonach najwyżej notowany był w 2019 roku – zajął ósmą pozycję. Jagiellonia od 2017 roku co roku notuje systematycznie coraz słabsze wyniki – obecnie zajmuje dwunastą pozycję w Ekstraklasie. Znaczącym dofinansowaniem może pochwalić się także Podbeskidzie Bielsko-Białą, które według raportu Deloitte w 2019 od miasta otrzymało kwotę 5 milionów złotych. Województwo opolskie w tym samym roku przekazało 1,5 milionów złotych Odrze Opole, 3 miliony od władz lokalnych trafiły zaś na konto Chrobrego Głogów. Skala wsparcia lokalnych klubów piłkarskich jest zatem ogromna.
Zadanie „promocji sportu i zdrowego stylu życia”
Według ustawy o samorządzie, do głównych zadań miast czy gmin należą: utrzymywanie placówek oświatowych, lokalnego transportu publicznego, infrastruktury, utrzymywanie czystości i oferowania godnej pomocy społecznej. Parę punktów dalej znajduje się informacja o promocji sportu. Jak ta powinna wyglądać? Cóż, warto zadbać o nią u podstaw. W Szczecinie wprowadzono system rezerwacji i opłat za orliki stanowiące przestrzeń do rozwijania sportowych pasji u najmłodszych. Nie przeszkodziło to, by w lutym dofinansować lokalną Pogoń Szczecin kwotą ponad 3 milionów złotych. Opłaty za korzystanie z orlików wprowadziły także takie miasta jak Toruń, Bydgoszcz czy Rzeszów. Miasta nie sprzyjają także oddolnym inicjatywom. Kluby rozgrywające swoje mecze na co dzień w ligach okręgowych coraz częściej zakładają internetowe zbiórki na to, by dotrwać, chociaż do końca sezonu. Zespoły te są wyjątkowe ze względu niepowtarzalny, wspólnotowy charakter. Wspierają amatorskie uprawianie sportu, w wielu drużynach z A-klasy czy B-klasy przeciętny Kowalski, czy Nowak może przyjść ot tak na trening i zapisać się do klubu. Stwarza to okazję do rozprzestrzeniania idei zdrowej, sportowej rywalizacji oraz sprzyja walce z coraz bardziej powszechnym problemem otyłości. Wsparcie dużego klubu z szeroką bazą kibiców wygląda zdecydowanie korzystniej PR-owo. „Wsparłem Śląsk Wrocław kwotą x” brzmi dużo lepiej niż „Wsparłem Maślice Wrocław kwotą y”.
Drogie samorządy, zastanówcie się, czy warto
Budowanie politycznego wizerunku w oparciu o bezrefleksyjne rozdawanie pieniędzy klubom piłkarskim i obsadzaniem w ich strukturach partyjnych kolegów jest ciosem w piękno sportu. Fundusze spływające bez jakiejkolwiek kontroli do klubu piłkarskiego nie dają żadnej gwarancji sukcesu, szczególnie gdy klubem zarządzają politycy, nie zaś piłkarscy działacze posiadający doświadczenie w zakresie odpowiedzialnego inwestowania w rozwój klubu. Drogie samorządy, kluby zarządzane przez miliarderów czy grające na co dzień w najlepszych polskich rozgrywkach poradzą sobie bez wielkich milionów, które można przeznaczyć na inwestycje w promocję sportu wśród najmłodszych bądź rozwój amatorskich rozgrywek, otwartych na niemal każdego chętnego, który chce spróbować swoich sił w sportowej rywalizacji. Najpierw zadbajmy o podstawowe potrzeby mieszkańców, które w dobie kryzysu zwiększają się jeszcze szybciej. Lepiej odpuścić kolejne miliony dla klubu, który od 10 lat nie odniósł żadnego spektakularnego sukcesu, a dwa razy zastanowić się nad sensownością kolejnych podwyżek cen biletów komunikacji miejskich czy wprowadzaniem opłat za korzystanie z orlików.
Fot. nagłówka: Flickr
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.