Czym jest greenwashing?
Tym słowem określa się szereg różnych praktyk stosowanych przez przedsiębiorstwa, aby wzbudzić w ludziach fałszywe przekonanie o tym, że firma działa ekologicznie. Problem zasługuje na większe nagłośnienie, ponieważ jest naprawdę poważny. Według raportu kanadyjskiej agencji marketingu środowiskowego Terrachoice jedynie 5% produktów sklepowych opisanych jako ekologiczne jest w całości wolne od greenwashingu (link do pełnego raportu na dole artykułu). Często zdarza się, że dany produkt przed „zabarwieniem na zielono” był o wiele bardziej ekologiczny niż po takim zabiegu. Dla przykładu w 2018 firma Starbucks postanowiła zrezygnować z używania plastikowych słomek, aby rzekomo przysłużyć się środowisku – w wyniku tego zamiast słomek zaczęto dodawać do napojów przykrywki, przez które dało się pić. Problem polegał na tym, że wyprodukowanie jednej nowej przykrywki zużywało więcej plastiku niż produkcja poprzedniego nakrycia i słomki razem. A zatem z pozytywnej akcji promującej redukcję plastiku wyszła zwykła ekościema.
Techniki „mydlenia oczu na zielono”
Wybiórcza prawda
Działa to w taki sposób, że firma przedstawia tylko korzystne dla ich wizerunku elementy produkcji. W efekcie odbiorcy dostają zakłamany obraz działań firmy. Za przykład niech posłuży Polska Grupa Energetyczna. W spotach reklamowych co chwilę można zobaczyć wiatraki energetyczne, elektrownie wodne czy też panele słoneczne. Na próżno jednak szukać zdjęć kopalni węglowych. A przydałyby się, ponieważ ze statystyk PGE można wyczytać, że aż 80% ich energii pochodzi z węgla kamiennego i brunatnego. Gdzie zatem w spotach reklamowych są przebitki np. z Kopalni Bełchatów? Innym przykładem wybiórczości podawanych informacji są kosze recyklingowe sieci sklepów H&M. Klienci mieli możliwość włożenia swoich starych ubrań do owych koszy, otrzymując w zamian za to kupon na dalsze zakupy. Ubrania natomiast miały zostać poddane recyklingowi. Zamiast tego ubrania wysyłano do krajów trzeciego świata. Tam, jeśli nie udało się ich sprzedać, bywały palone.


Fałszywe certyfikaty
W 1992 roku Komisja Europejska utworzyła tzw. Ecolabel – jest to certyfikat przyznawany dla ekologicznych produktów lub usług, które spełniają odpowiednie wymagania. Kryteria wręczania certyfikatu różnią się w zależności od rodzaju produktu lub usługi. Ich pełna lista znajdzie się na dole artykułu. Podobnych poświadczeń jest pełno.. Mają one na celu zachęcić producentów do tworzenia bardziej ekologicznych produktów lub świadczenia swoich usług z myślą o środowisku; w nagrodę logo pozwolenia można nanieść np. na swój towar. Wiele firm używa jednak podrobionych, często stworzonych samodzielnie certyfikatów. Nie stoją za nimi żadne wymagania i na pewno nie są tworzone z myślą o ochronie środowiska. Sprzedawcy liczą na to, że konsument nie zwróci szczególnej uwagi na to jakie logo widnieje na opakowaniu lub zwyczajnie nie zdaje sobie sprawy z istnienia greenwashingu. Aby uniknąć tego typu błędów i nie dać się nabrać na nieprawdziwe certyfikaty, poniżej widnieje lista tych, którym można ufać.

Nieprecyzyjność
Zdarza się, że producenci piszą na etykietach swoich produktów hasła w stylu „100% naturalne”. Problem w tym, że do produktów naturalnych zalicza się również np. arsen czyli silnie trujący pierwiastek chemiczny. Produkty 100% naturalne nie kojarzą się wprawdzie zwykłemu konsumentowi z pierwiastkami chemicznymi, a niektóre z nich, mimo że są szkodliwe, dalej pozostają naturalne. Na tym właśnie polega nieprecyzyjność, przez którą konsument dany opis może niewłaściwie zrozumieć. Jako ten rodzaj greenwashingu kwalifikuje się również np. sytuacja, w której producent poinformował konsumenta poprzez etykietę, że jego produkt nie zawiera azbestu. Jest to prawda, jednak zapomniał on wspomnieć, że używanie azbestu zostało zakazane w 1997 roku. Producent niby nie kłamie, ale prawdy do końca też nie mówi i jest to nieuczciwe w stosunku do konsumenta.
Co możemy na to poradzić?
Wymienione wyżej to najczęściej spotykane metody greenwashingu. Jednak jest ich więcej. Można do nich również zaliczyć, chociażby używanie naukowego języka, niezrozumiałego dla większości społeczeństwa czy też tworzenie opakowań w kolorach kojarzących się z ekologią jak np. zielony. Niestety greenwashing stał się plagą, która opanowała zdecydowaną większość półek sklepowych. Ciężko jednak zmusić koncerny do zaprzestania takich praktyk. Nie musimy bynajmniej pozostawać bierni. Należy szerzyć świadomość o tym problemie, nauczyć się go rozpoznawać i omijać produkty lub usługi, które go stosują.
Źródła
- Raport Terrachoice „Six sins of greenwashing”: https://sustainability.usask.ca/documents/Six_Sins_of_Greenwashing_nov2007.pdf
- Raport PGE o strukturze paliw: https://www.gkpge.pl/bip/struktura-paliw
- Kryteria Ecolabel: https://www.ecolabel.org/pl/eco-label-kriterleri
Brawo Franku,
Temat ważny. Oszustom mówimy NIE!
Możliwość komentowania została wyłączona.