Przejdź do treści

Głód – zrozumieć biedę

Ciężko znaleźć element łączący większość reportaży z krajów Trzeciego Świata. Wczytując się w książki pisane w różnym czasie i miejscu widzimy różnorakie problemy: załamanie porządku patriarchalnej rodziny w Ugandzie („Nocni wędrowcy”), problemy mentalności plemiennej w Somalii („Dryland”), czy po prostu wyzyskiwanie ludności przez korporacje (przychodzi mi do głowy film „We intend to cause Harvoc” i wątek wyzysku poszukiwaczy kamieni szlachetnych). Niemniej wszystkie te problemy społeczne i ekonomiczne mają jeden skutek: głód, który odczłowiecza ludzi. Głód jest główną przyczyną i skutkiem nieszczęścia oraz biedy, którą spróbujemy zrozumieć w tym artykule.

Indie lata 50. „Indyjskie Wędrówki” Rosa

Dla Europejczyków inny świat. Mały rys historyczny może go Wam przybliży: Indie uzyskały niepodległość w 1947 roku jako jedna z pierwszych kolonii angielskich. W następnych latach w Indiach mogliśmy obserwować to, co będzie już niedługo chlebem powszednim nowo powstałych państw: wojny religijne (wysiedlenia ludności arabskiej do Pakistanu, pogromy), następnie klęski głodu w latach 1952-53 i kwestie znane z „Gronów gniewu”, czy słynnej sprawy Riccardo kontra właściciele ziemscy, czyli problem spirali deflacyjnej (robotnik w kryzysie zarabia coraz mniej, żeby przeżyć, musi brać kredyty, które są coraz droższe). W takich warunkach do Indii przybywa Jerzy Ros, moim zdaniem polski Steinbeck, postać mało znana i jeszcze mniej czytana. Jego książki „Wędrówki indyjskie” nie ma w księgarniach. Zobaczmy, co nasz rodak pisze odnośnie do głodu i biedy w Indiach:

„Według oficjalnych statystyk zarobek stałego robotnika rolnego w stosunku do jego wydatków wynosi następująco: roczny zarobek 477,1 rupii, roczny wydatek na minimum utrzymania 645,4 rupii”

„Na jednym odcinku drogi spotykamy tragiczny korowód, chłopi niemogący się utrzymać rzucili chaty na pastwę losu i idą na tułaczkę”

„Podczas wielkiego głodu w Bengalu […] można było widzieć psy i sępy siedzące obok umierających dzieci w oczekiwaniu na zdobycz, kiedy rodzice porzucali niemowlęta na drodze w nadziei, że ktoś się nimi zaopiekuje”

Później Ros zwraca uwagę na dokładnie to samo zjawisko co Steinbeck, a mianowicie na niszczenie jedzenia przez korporacje w celu utrzymania wysokiego poziomu cen. U Steinbecka polewano benzyną pomarańcze, a u Rosy wrzuca się do oceanu jajka w proszku. Strach pomyśleć, że między tymi dwoma książkami miało miejsce 20 lat i największa wojna w historii ludzkości, które nic nie zmieniły. Jak widać, póki my sami jesteśmy najedzeni, to głód innych nas nie interesuje. Chyba warto, przypominać czym jest głód, bo sami o tym zapominamy. W świecie zasiłków łatwo zapomnieć, co to znaczy głodowe bezrobocie.

„Deoram Lehu ma 16 lat, ukończoną siedmioklasową szkołę podstawową i cztery klasy szkoły średniej, włada językami marathi i hindi, nigdzie nie mógł znaleźć odpowiedniego zajęcia, jest jedynym żywicielem rodziny. Tutaj za dwanaście godzin pracy przy budowie szosy (praca dorywcza) dostaje […]  miesięcznie 200 annas. Aby wykupić żywność dla rodziny, musiałby zarobić 400 annas”

Slumsy, Indie, Dziewczyna, Słaba, Piękny, Ulicy, Hindus

Chiny lata 50, Ukraina lata 20-30 – Wielki skok szaleńca

Tak jak pierwszy akapit dotyczył świata raczej kapitalistycznego, to teraz pragnę pochylić się nad głodem socjalizmu. Oczywiście nie będzie on wynikał z braku pracy, a po prostu z braku możliwości zakupu czegokolwiek. Tło historyczne odsłoni państwu cały obraz największych (Głód w Chinach 1958-1962 jest określany przez ekspertów jako największa zbrodnia przeciw ludzkości w historii świata) zbrodni współczesnego świata.

Chiny kontynentalne po wojnie z Japonią i krótkiej wojnie domowej między wojskami nacjonalistycznego Chiang Kai Szeka i komunistycznego Mao Zedonga zostały podporządkowane komunistycznej partii Chin. Pierwszego października 1949 Mao odczytuje w Pekinie dokument proklamacji Chińskiej Republiki Ludowej (ChRL). W tym samym czasie na wyspie Formozie (Tajwanie) przebywa Chiang Kai Szek i jego świta. Konflikt między Chinami kontynentalnymi a Tajwanem istnieje do dzisiaj i jest to obok konfliktu koreańskiego najdłużej trwający konflikt we współczesnej historii.

Jaki wyglądał komunizm w Chinach? Cóż, miał on swoje dobre strony: uniezależnienie kraju, edukację powszechną, uprzemysłowienie. Nie należy lekceważyć tych pozytywnych aspektów. Oczywiście rozwój krajów komunistycznych jest wolniejszy od kapitalistycznych, ale (o czym chyba często zapominają przeciwnicy tego ustroju) celem komunizmu wcale nie jest jak najwyższy wzrost PKB, a zagwarantowanie pełnego zatrudnienia i równomierny wzrost całego społeczeństwa, co przynajmniej w pierwszych latach komunizmu Mao udawało się osiągnąć.

Aż do momentu wypaczenia. Tak to jest z centralnie planowanymi systemami, działają, aż w myśl teorii Lewiatana, system państwowy nie zostanie wykrzywiony. Niemniej teorie spisane na papierze nie ukazują prawdziwych konsekwencji tych wypaczeń: śmierci głodowej 50 mln ludzi w Chinach w latach 1958-1962. Dlaczego tak się stało? W 1958 roku Mao ogłosił Wielki Skok Naprzód, którego celem był jeszcze szybszy rozwój przemysłu (który już wcześniej bardzo prężnie się rozwijał). Taki Rozwój przemysłu musi iść razem z rozwojem rolnictwa, ponieważ ciężko pracujący robotnicy potrzebują dostępu do taniej żywności. Niestety, przeprowadzona wcześniej kolektywizacja rolnictwa znacząco pogorszyła wielkość zbiorów, a życie w komunach zaczęło wyglądać tak:

„Jeśli jedna komuna mówiła, że jej celem jest 1500 ton z akru, to następna deklarowała 1800 ton z akru, a następna 2000. Rozpoczęło się błędne koło. Bazując, na zawyżonych danych państwo zaczęło zabierać więcej zbóż. Zostawiając chłopów bez niczego do jedzenia”

„Jeśli nie możesz pracować, nie dostaniesz jedzenia”

„Jeśli pracujesz za słabo, nie dostaniesz jedzenia”

„Na początku chłopi jedli wszystko, co mieli w domach. Potem zaczęli jeść ziemię Genya. To rodzaj białej gliny. […]  Ludzie jedli ją podczas głodu, bo była dobra. […] Po 4-5 dniach glina niszczyła ich wnętrzności. Umierali”

Musiało minąć wiele lat, dwie rewolucje (kulturalna, promaowska po odejściu od komunizmu w latach 60 i placu Tienanmen, antymaowska po śmierci Mao), żeby Chińczycy nauczyli się pragmatyzmu polityczno-gospodarczego, który może wciąż nie daje wolności, ale przynajmniej zapewnia pełne miski. W wyborze między życiem a śmiercią opcja gwarantująca życie jest zawsze lepsza.

Na Ukrainie w latach 1931-1933 miał miejsce bardzo podobny incydent. Geneza głodu była praktycznie taka sama, aczkolwiek nie polegała na ślepym posłuszeństwie ludności, a wręcz jej oporowi. Kolektywizacja na Ukrainie nie działała, ponieważ miała zerowe poparcie wśród ludności. Pomimo tego rząd na siłę kolektywizował rolnictwo, co w połączeniu z nieurodzajem dało efekt porażającego głodu w jednym z najżyźniejszych regionów świata.

Afryka – „Nocni Wędrowcy”, „Dryland”

Afryka – dla jednych synonim biedy, dla drugich dziewiczy ląd. Ciężko ujednolicić ten ogromny kontynent. Niemniej bieda wszędzie pachnie tak samo: wonią brudu, kurzu i rozkładu. Książek o Afryce czytałem wiele, wiele z nich zawierało opisy tamtejszej aury biedy i rozpaczy. W mojej pamięci zapisało się kilka opisów, kilka kliszy współczesnego ubóstwa, która od wielu lat terroryzuje Afrykę:

Północna Uganda, Kraj Achollich, rejon trwającej dziesięciolecia wojny. Przypadek Armii Ducha Świętego dowodzonej przez obecnie jednego z najbardziej poszukiwanych ludzi na świecie: Josepha Konyego jest absurdalny dla nas, Europejczyków. Kto widział armię, złożoną wyłącznie z zagłodzonych dzieci, które wierzą, że są kuloodporne i walczą w bliżej nieokreślonym celu. Właśnie, ten brak celu wojny w Ugandzie jest największym mankamentem dawnej „perły Europy”. Z jednej strony, bojownicy Konyego nie przetrwaliby nawet pół roku bez zaprzyjaźnionych oddziałów Sudanu Południowego, gdzie Kony stacjonuje na stałe i gdzie jego żołnierze (czyt. Porwane z wiosek dzieci) są przetrzymywane, gdy nie walczą. W buszu porwane w wieku nawet 10 lat dzieci szybko uczą się, że jedynym sposobem na uniknięcie śmierci głodowej jest rozbój i zabijanie tych, którzy mają cokolwiek. Głód zabija strach, uczucia i człowieczeństwo. W Afryce głód zamienia ludzi w agresywne zwierzęta.

Churchill Road, Adis Adeba, Etiopia. Tutaj śmierć jest spokojniejsza od tej ugandyjskiej. Tutaj brak jedzenia jest czymś więcej niż codziennością, a życie w ciągłym cierpieniu zupełną normą. Na Churchill Road, śmierć przychodzi w rytm żucia czatu, powoli, spacerując. Zagląda w jamy, których pełno dookoła ulicy. Wyglądają na mieszkania zwierząt, są szerokie na metr. Niemniej od wielu lat żyją tu ludzie, zawieszeni krok od śmierci, codziennie wdychający jej zapach. Można się zastanawiać, dlaczego każdy Etiopczyk biega kilka godzin dziennie, marząc o zostaniu sportowcem. Prawda jest taka, że każdy z nich ucieka przed widokiem jam na Churchill Road, a ich zapach czuje tuż za sobą do końca życia.

Mogadiszu, Somalia. Kraj dumnych nomadów, który nigdy nie powinien być krajem. No i obecnie już nie jest. W Somalii żebrak może się wywodzić z najbardziej znamienitego klanu. Co to dla niego oznacza? Tyle że musi zachować godność, a to na czarnym lądzie towar deficytowy. Bynajmniej nie chodzi o to, że nie może kraść, ani mordować. Nie, nie, nie. W Somalii takie rzeczy to po pierwsze codzienność, a po drugie prywatny interes człowieka z Allahem. Bycie częścią klanu oznacza, że nie możesz zhańbić go np. poprzez zostanie fryzjerem. Masz pokonać głód i nawet żebrać, ale nie wolno ci pracować w „niższym” zawodzie. Masz nie jeść przez dwa dni, ale nie wolno ci wziąć jedzenia ani związać się z kimś z niskich kast. Jesteś własnością kasty i Allaha. W takiej kolejności. I takie myślenie nomadów oraz ich brak jakiejkolwiek zaradności zniszczył kraj, który kiedyś był rajem dla uciekinierów z Etopii. Teraz jedyna różnica między tymi krajami to to, że w jednym możesz być fryzjerem, a w drugim nie możesz być. Głód wszędzie wygląda tak samo.

Polska

Głód to nie zawsze problem 3 świata. W Polsce wciąż są ludzie, którzy głodują. Są to najczęściej emeryci i niepełnosprawni lub osoby z rodzin alkoholowych. Niemniej ich głód niczym się nie różni każdego innego głodu na świecie. My, ludzie żyjący w dostatku, chyba wypieramy możliwość, że w naszej okolicy może się pojawić głód. A on czai się w cieniu małych mieszkań, tanich obiadów w barach mlecznych, autobusów. Każdy, kto chociaż raz jechał autobusem, czy tramwajem po krakowskiej Nowej Hucie wie, jak pachnie bieda. Myślę, że to dlatego z wszystkich zbrodni przeciw ludzkości najbardziej znany jest Holokaust: w centrum społecznym świata, rejonie, który stworzył prawa człowieka, latarni, która miała oświecić cały świat, ktoś podeptał ideę, na których budujemy nasz europejski ład. Bo jeśli w Europie można kogoś tak po prostu zabić, to wszędzie można kogoś tak po prostu zabić i jeśli w Europie można kogoś zagłodzić na śmierć, to wszyscy ci, którzy w Afryce mówią, że nie można głodzić, tracą wszelkie poparcie swoich tez.

Na Boga, w Polsce głoduje 1.6 mln ludzi (Wyborcza, 2019), niezależnie od poglądów politycznych, chyba możemy się zgodzić, że w sytuacji powszechnego w Polsce wyrzucania jedzenia, taka sytuacja jest niedopuszczalna. To nasza społeczna i historyczna odpowiedzialność, by być punktem oparcia dla tych wszystkich, którzy chcą zmieniać i ratować ludzi poza Europą. Dlatego w Europie nikt nie może być głodny. Bo jeśli w Europie nikt nie jest głodny, to na całym świecie wszyscy mogą być najedzeni.

Podsumowanie

Czy chęć, by wszyscy byli najedzeni, czyni ze mnie komunistę? Chyba nie. Też nigdy tak siebie nie określałem. Unikam polityki, piszę o ludziach. Piszę o tych, którzy zasługują na to, żeby być wspomniani. Artykuł powstał, bo chcę, żeby każdy zrozumiał, że głód istnieje wszędzie. Od czasów Hugo przez Holokaust po Churchill Road, wszędzie bieda ma jedną twarz: głód. Jeśli jako ludzkość chcemy coś zmienić na świecie, to nauczmy ludzi czytać, dajmy im książki i pełne miski. Czy to naprawdę tak dużo?

To pytanie zostawiam Wam. W końcu sam świata nie zmienię.