Na niektóre sukcesy społeczeństwo nie jest mentalnie przygotowane – musi do nich dorosnąć. Bez tego dorośnięcia, pojedyncze sukcesy pozwalają zupełnie zapomnieć o porażkach. Zbiorowa świadomość pija szampan zwycięstwa; aż w końcu się nim upija. Myślę, że z takim zjawiskiem mamy do czynienia dzisiaj.
Niesamowite jest, że z opowieści o płaskiej Ziemi na grzbiecie żółwia i podawania wody jako budulca wszystkiego, doszliśmy do latania na Marsa i zderzania atomów. Wybitnym sukcesem jest przejście od prymitywnego wykrzykiwania pojedynczych sylab, czy rycia kresek w glinie, do twórczości Joyce’a czy Faulknera. Możemy być dumni z tego, że zaczynając na wierceniu otworów w czaszce i upuszczaniu krwi, skończyliśmy na przeszczepach serca i operacjach laserowych. Pozbyliśmy się ogromnej ilości problemów trapiących naszych przodków i wznieśliśmy – jako ludzkość – nasze życie na nieporównywalnie wyższy poziom. Nie umieramy – my, w Polsce, w Europie – w wieku 30 lat, czy wcześniej. Nie chodzimy w dziurawych łachmanach po rodzicach, czy dziadkach. Nasze domy nie są zarazem mieszkaniem szczurów, czy myszy. Ale trochę zachłysnęliśmy się tym swoim sukcesem.
Delektując się kolejną żytnią grzanką z pastą z awokado i popijając ją sojową latte ze spienionym mlekiem, pamiętajmy, że dwa miliardy ludzi na ziemi nie może nawet napić się czystej wody. Kiedy budujemy co raz to nowe szklane wieżowce, sięgające chmur, zauważmy, że blisko miliard ludzi na świecie żyje w slumsach, przy których polskie ,,patologiczne dzielnice” są luksusowymi osiedlami, a dwa i pół miliarda – czyli jedna trzecia ludzkości – nie ma toalety. Podczas gdy największe zagrożenie, jakie może nas spotkać, to niemiły komentarz w Internecie, czterdzieści milionów ludzi na świecie – to więcej, niż wynosi populacja Polski – jest zmuszanych do niewolnictwa.
Wbrew temu, co na co dzień pojawia się w naszej świadomości, ogromne obszary na świecie są pozbawione dobroczynnej – powtórzę: dobroczynnej – obecności państwa. Cywilizacja na tych obszarach zostawiła najgorsze, co miała – i zniknęła. Bliski Wschód, Afryka, Ameryka Południowa – wiele terenów pozostaje tam bez struktur państwowych; przynajmniej solidnie ugruntowanych. I nie panuje tam bynajmniej Locke’owski stan natury. Strzelaniny, narkotyki, prostytucja, korupcja, rządy siły i brutalności – w taki sposób wygląda tamtejsza rzeczywistość. No właśnie: tamtejsza? To słowo jest bardzo przyjemne, pozwala na łatwe odcięcie się od tych wydarzeń. Przenoszą się one w „jakąś przestrzeń”, „gdzieś tam” – a przecież mają one miejsce na tej samej planecie, oddziela nas od nich odległość, którą samolotem można pokonać w kilka godzin. Więc inaczej: tak wygląda nasza rzeczywistość. Siedmiolatka wcielonego do Al Kaidy. Więźnia bitego w którymś z kolumbijskich więzień. Moja. Twoja. Sklepikarki z Niemiec. Przedsiębiorcy ze Stanów. Strażaka z Finlandii.
Mamy, jako cywilizacja, zdecydowanie za duże mniemanie o sobie. Nasza pycha, przekonanie o własnej doskonałości, niekiedy jest wręcz porażające. Ludzkość wcale nie jest doskonała, a rzeczywistość kolorowa. Nie znajdujemy się na szczycie rozwoju. Nie rozwiązaliśmy wszystkich problemów. „Człowiek” brzmi dumnie: ale nie aż tak dumnie, jak to się wydaje. Ludzkość nie jest tak bardzo ludzka, jak być powinna. W zwykłym życiu widzimy – my, czytający ten artykuł – najlepszy kawałek świata. Jest to bańka, w której, chcąc nie chcąc, tkwimy. Zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie z tych globalnych problemów pozostaje dla nas abstrakcją: i bardzo dobrze. Ale ta abstrakcja jest zarazem przerażająco prawdziwa. Dopóki ów „najlepszy kawałek świata” nie pojawi się wszędzie, ludzkość nie może mówić o swoim zwycięstwie.
Co więc mamy robić? Z rozpaczą rwać włosy z głowy? Rzucić wszystko i jechać budować studnie w Afryce? Niekoniecznie (chociaż to ostatnie jest bardzo szczytne). Ale zanim tryumfalnie zaczniemy budować sobie drugą Wieżę Babel, zechciejmy chociaż zauważyć, że wciąż jeszcze leżymy w gnojówce.
O autorze
Miłośnik filozofii Idealistów Niemieckich, poezji Lorda Byrona, muzyki Antonina Dvoraka i krawatów (dla odmiany własnych).